Instrukcya tak jasna, poparta złotówką, pchnęła chłopca piorunem. Roger ledwie miał czas raz skosztować biszofu, a nawet go już pochwalił, wywdzięczając się Gorconiemu, gdy Franek był nazad.
— A co?
— Jest panie, jest.
— Z kim?
— Z panem Mamertem.
— A! a! rozśmiał się Roger, pokiwał głową i dał jeszcze groszy dziesięć dodatku. Poczem z wielkiem podziwieniem Gorconiego, począł czytać gazetę i popijać biszof powoli.
Dobrze zrobił Roger, iż się z napoju wychyleniem nie spieszył, godzina bowiem upłynęła nim baron Helmold ukazał się z cygarem w ustach. Roger puścił go do gospody, wyczekał jeszcze kwadransik, zapłacił, grzecznie się uśmiechnął Gorgoniemu, który zdjął beret dla uczczenia go — i powoli się wyśliznął.
— No — rzekł, zacierając ręce Szwajcar, niewiem wprawdzie co, ale się coś święci w miasteczku, poczyna się ruch, a mnie idzie o ruch. Gdzie ruch tam życie. Niech się rodzą, umierają, żenią, kłócą, byle był jakiś ruch, cukiernia zawsze na tem zyska. Coś się święci! nie ma wątpliwości — ale co?
I Gorconi głęboko utonął w zamysłach.
Ażeby wytłómaczyć czytelnikowi co pan baron Helmold mógł robić u Mordka Szpetnego przy butelce wina, z zupełnie nam nieznanym panem Mamertem, należałoby sięgnąć głębiej w biografią młodego Galicyanina, co się nam na teraz zbytecznem zdaje. Powiemy tylko, iż gdy go troskliwa o przyszłość mama wyprawiała w podróż odkryć ku nowemu światu, z nadzieją bogatego ożenku, przyszło jej na myśl, iż niejaki Klaudzyński, właściciel kamienicy i kupiec lwowski, ma rodzonego brata od młodości osiadłego i gospodarzącego w Królestwie, rządcą u hrabiostwa Turowskich. Klaudzyński Lwowski wielce był obowiązanym niegdy ojcu barona, chętnie więc gorąco polecający list dał do brata. O tym bracie, oprócz, że mu się dobrze
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/169
Ta strona została skorygowana.