Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/170

Ta strona została skorygowana.

działo u Turowskich, rzadko się dowiadywano, nie pisywał chyba zmuszony.
Trzymał się miejsca tego w Turowie od lat kilkudziesięciu — i, rzecz dziwna, gdy interesa pryncypała coraz upadały, osobiste pana Mamerta zdawały się w stosunku odwrotnym, coraz na świetniejszej stać stopie. Fenomen ten, niejednokrotnie w kraju naszym obserwowany, jest już niemal prawem ogólnem, gdy rządca zbiera — właściciel się rujnuje. Każdy naturalnie myśli najprzód o sobie, ale czemu umiejąc własnemi interesami zarządzać, nie może skutecznie cudzych ratować — trudno wytłumaczyć. Zwykle rządcy zrujnowanych ludzi, opowiadają, że się ich panowie nadto sami do spraw mięszali.
Jak tam było w Turowie, niewiadomo, hrabia Turowski nigdy do zbytku się nie zajmował majątkowemu interesami swojemi, ale pan Mamert własne tak prowadził, że przyjechawszy niegdyś na najętej furce do Turowa, i zacząwszy zawód swój od skromnej funkcyi pisarza, teraz liczonym był (na ucho) na kilkakroć sto tysięcy złotych. Wiedziano o ulokowanych przezeń summach różnych i odcinanych kuponach od listów zastawnych.
Mimo to bogactwo w pocie czoła i sumienia zarobione, pan Mamert był taki pokorny, łagodny, milczący, niepozorny, biedniuśki, że na oko niktby go nie posądził ani o zbytnią przebiegłość, ani o taką zamożność.
Chodził w szaraczkowym surducie zapiętym na wszystkie guziki, w czarnej chustce, często w butach kozłowych, a że twarz miał od ospy silnie poznaczoną, bladą i niewyrazistą, postawę nieuderzającą, w tłumie by tego geniuszu nikt nie postrzegł nawet. A geniuszu potrzeba było, aby od kilkunastu złotych, cicho, nie obudzając krzyku, nie dając powodu do zgorszenia, nie draźniąc nikogo, dorobić się kilkuset tysięcy.
Losy rodziny i majątków hrabiów Turowskich, zmieniały się, przechodziły przez rozmaite przesilenia,