Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/182

Ta strona została skorygowana.



ROZDZIAŁ II.

Niedaleko od grobli i młynów, którędy droga szła ku cmentarzowi, na samym skraju licho zabudowanego przedmieścia, stała uboga chata mieszczańska z ogrodem obszernym, do niej przytykającym. Był to obraz nędzy wśród ubóstwa, co ją otaczało. Cała ta część miasteczka nie odznaczała się zamożnością, ale ostatni dworek może ze wszystkich najbiedniej wyglądał.
Ogród należący doń, opasany był żerdziami, kołkami, chróstem i nie dobrze ubezpieczony od napaści stworzeń drapieżnych. Część jego schodząca ku stawowi, zarosła trawą, była tylko mokrą, torfiastą łąką, nie wiele pożyteczną, na wyższej uprawiono trochę warzywa.
Ale ta zagroda nie miała i w najpiękniejszej części swej pozoru dobrze zagospodarowanej, zagony podniesiono wysoko, gdyż łatwo je na wiosnę zalać mogła woda, nie były czysto i ładnie wyrobione, zdawały się na prędce słabemi rękami ogrzebane. Siedzące na nich warzywa, bujno też nie rosły, kapusta mała, ponachylana, kartofle powiędłe; trochę kukurydzy, a bliżej chaty mak; cebula, biednie i blado wydobywały się ziemi. Pod oknem nie było kwiatków, zdziczałe lilie z chwastów i pokrzyw ledwie głowy pokazać mogły.
Studzienka około chaty rozwaloną była na wpół, cembryny stare w ziemię wklęsły, żuraw się wykrzywił, a koryta zczerniałe, wydawały się jakby powygryzane tak je poszczerbiła wilgoć.
Kałuża wiekuista oblewała do koła studnię i zagradzała niemal ścieżkę do dworku, który podobniejszy był