Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/186

Ta strona została skorygowana.

dożywa w bólu, tu widzicie dziada, co dzień cały pracując jeść ciepłego wieczorem nie dostanie, a ot widzieliście i wnuczkę, która zostanie sierotą i zwala się może, jeśli miłosierna dusza jej nie przytuli. Widzieliście chatę co opada, ściany, co się walą, otóż to dola ostatnich Luzińskich. A powiedźcie przyjacielowi, niech o nich nie dowiaduje się, niech się nie przepytuje do nich, aby biedy nie zaczepiał.
Walek się tą odpowiedzią zaspokoić nie mógł.
— Przebaczcie mój stary — rzekł — że was trudzę — tamtemu też Łozińskiemu nie bardzo się lepiej działo nie uląkł by się pobratymstwa, był sam jeden, sierota, rodziców nie znał, familii nie miał.
— Mówicie, że z tych stron pochodził? — zapytał stary zamyślony.
— Tak mi powiadał, ale niewiele o sobie wiedział, jak nic.
— Było tu tych Luzińskich dawniej dosyć — odparł dziad — ale powymierało i rozbiegło się, bo żadnemu nie szło, tylko my zostali, a i to nie na długo, do cmentarza niedaleko, nie zmogą się nas zanieść.
— Nie mieliście brata? — zapytał Walek.
— Dwóch, dwóch — rzekł stary krótko i niechętnie odpowiadając.
— Cóż się z nimi stało?
— Hm, co się z nimi stało? — rzekł z wyraźną niechęcią dziad. — Czyście sędzią, żebyście mnie pytać mieli, jak na spytkach? A co wam do tego, co się z nimi stało?
— Nie gniewajcie się mój ojcze, toć gdyby się okazało, żeście temu chłopcu rodziną, pewnie by wam też pomógł.
— Albo to ja czyjej pomocy, oprócz Bożej, potrzebuję, czy proszę? — zawołał dziad żywo — choć w łachmanach chodzę i na żebraka wyglądam, nie wyciągałem ręki i póki życia jej nie splami jałmużna. Zdechnie się, to zdechnie, a choćby wola Boża była to i z głodu! To co? albo to królowie nie żebrali i panowie nie marli bez chleba. Ino Bóg wie co komu przeznacza.