Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/197

Ta strona została skorygowana.

ny, uczucia stosunków, oddać nauce, badaniu, życiu ducha... Jedno z dwojga.
— Ja bym dodał, rzekł szydersko Walek, trzeci rodzaj życia, w walce z ludźmi i ze światem.
— To nie jest trzeci rodzaj życia, bo to nie jest życie, odparł Walter, jestto trzepiotanie się ptaka, którego sidło trzyma za gardło.
— W ten sposób potrzebaby geniuszowi milczeć, przykroić się do dobrych kształtów pospolitych ludzi, i abdykować.
Nie rzekł uśmiechając się Walter, prawdziwy geniusz zwykle dobrowolnie przywdziewa szatę szarą, idzie z robotnikami na pole, ale głazy, które oni w dziesięciu dźwigają, podnosi na dłoni, drzewa wyrywa z korzeniem, i potem poznać się daje — czynem nie słowem. Słowo! tę apotezę czynu, w którem się on odbić powinien, dzisiejszy wiek wybrał sobie za godło, za narzędzie i nadużył go i przechwalił je i sponiewierał zarazem. Wszystko też dziś w słowo przerasta i na słowie się kończy. Widzimy w sprawach bezsilność jak największą, której towarzyszy potęga słowa niezmierna. Z wielkich ludzi wpływ wieku porobił wielkich retorów. A im naród który na drodze ducha wieku zaszedł dalej, tem też w słowie zawarł, lub chciał zawrzeć więcej. Patrzcież! ilekroć obietnice wielkie chce ziścić, ręce mu opadają, niemocen jest, niezdolny. Pan wierzysz w słowo, nieprawdaż, i także do czynu niezdolnym się czujesz? — zapytał doktór.
— Prawda, rzekł nieco upokorzony Walek, spuszczając oczy.
— Powtóre, abym chorobę waszą bliżej wam samym uprzytomnił, odgadując jej symptomata, mówił Walter, badając go wzrokiem przeszywającym, powtóre... wy chcecie życiu jakimś sposobem sztucznym dać najprzód wszystkie do działania narzędzia, nim do czynu przystąpicie. Mówicie sobie, zyszczę lub dobiję się bogactwa i mienia: przewagi w społeczeństwie jakkolwiek bądź a dopiero potem działać zacznę. Otóż w ten sposób nie idzie się wcale do czynu, ale do bezczynno-