Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/214

Ta strona została skorygowana.

gnąć, mógłbyś mi pan zwierzyć swą historję, nie mówiąc nazwiska. Wiesz kto jestem, nie zdradzę pana.
— Moja historja zamyka się w dwóch słowach, rzekł Walek podnosząc głowę trochę komedyancko do góry, nie znałem matki, nie wiem nic o ojcu, nawet czy umarł lub żyje, w pieluchach sierota wzięty byłem na wychowanie przez dobroczynnego człowieka, który będąc sam, a niechcąc sobie kupić papugi, ani starać się małpy, ani obciążać psem, karmił i odziewał lalkę, co mu w wolnych godzinach szczebiotała. Nie mogę się skarżyć, było mi dobrze u niego, był łagodny, karmił łakociami i pieścił, nie myśląc, że los nie potwierdzi tych pieszczot. Wyuczono mnie wszystkiego, czego uczą dzieci, aby je przyjemnemi uczynić, nie tańcowałem gawota tylko, zresztą umiałem i umiem co potrzeba. Z tego wszystkiego wyrosłem znudzony, zniecierpliwiony, nieszczęśliwy, i jednego dnia pokłóciłem się z dobroczyńcą za to, że nadto był dobrym dla mnie. On mi pokazał drzwi, jam wyszedł, i oto historja skończona, idę.
Iza spojrzała nań z politowaniem.
— Czuć z mowy pańskiej, żeś pan mocno zabolał nad tem rozstaniem, czyni to honor jego sercu, dodała z francuzka.
— Mylisz się pani, o rozstaniu z opiekunem prawie zapomniałem, alem oszalał od innej trucizny, a o tej pani nie powiem.
— Bardzo mi pana żal, dodała Iza.
— Możem nie wart politowania! — odparł Walek, który chciał się przedać za tajemniczego bohatera, i ustąpił parę kroków.
Iza poczęła się przechadzać, ścigana wzrokiem przerażonej tem Emmy, odwiodła powoli Walka na stronę, przybrawszy postać obojętną. Twarz jej zbladła, serce biło niezmiernie, czuła, że i na nią przychodziła chwila szału, ale oprzeć się pokusie nie umiała.
— Pan wiesz kto my jesteśmy? spytała.
Wiem odparł Walek spokojnie.
— Słyszałeś pan co o naszej rodzinie?