przyjaźń dla Luis’a i najżywsze uczucia dla miłej jego kuzynki. Z tych ostatnich hrabia Luis nie był wcale zadowolony, gdyż żywił potajemnie, mimo garbu swego, skłonność, a raczej namiętność niepohamowaną dla swawolnego dziewczęcia, a był zazdrosny jak garbaty — okrutnie.
Baronowi szło o to, aby nie budził nieufności, aby pozyskał łaski wszystkich, rozbroił Cerbera, Duvala, macochę i Don Luis’a. Ale na osiągnienie tego celu, dobrze jeszcze pracować mu było potrzeba. Podwaliny już były założone, gdy w rozmowie oświadczył bez ogródki, iż mu się panny hrabianki nie wydały zbyt uroczemi.
Macocha broniąc ich, umiała wszakże z wielką sztuką, umocnić go w tem wyrażeniu; przyznawała im wprawdzie przymioty wielkie, ale sposób w jaki je chwaliła, był nielitościwym. Gdyby baron co innego nie spekulacyą miał na celu, mógłby się był zrazić i uciec. Tymczasem nie zrobiło to żadnego skutku, ale postawiło nieźle barona, chociaż mu zawsze niedowierzano.
Macosze pocichu dał do zrozumienia Helmold, że gdyby Luis pojechał z nim do Galicyi, wyswatałby mu milionową księżniczkę.
Jak tylko powóz doktora ukazał się w alei wiodącej ku pałacowi, hrabina znikła, miejsce jej było przy chorym. Mylius powinien ją tam był zastać. Biedny hrabia przyobleczony w nowy kaftanik, patrzał już oddawna na drzwi, chociaż brakło mu pamięci, instynktowo czuł, że za tym kaftanikiem przyjść powinna żona i doktór, bulion w filiżance, grzanka i kompot.
Łakomy, jak wszyscy zdziecinnieli i zezwierzęceni ludzie, rwał na sobie odzież, mruczał, tupał i coraz to spoglądał na drzwi, powtarzając: doktór, kompot, żona, bulion.
Najpierwej pokazała się hrabina, spojrzała na niego wzrokiem obojętnym i poszła przeprowadzana oczyma chorego, usiąść u stołu przy oknie. Nie okazała mu znużona najmniejszego współczucia, ani go się
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/232
Ta strona została skorygowana.