Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/233

Ta strona została skorygowana.

też on domagał, z bojaźnią śledzić się ją zdawał — milczał. Nawet oznaki niecierpliwości z obawy jakiejś ustały.
Chwilę trwało milczenie, ale hrabia wstrzymawszy się od mruczenia, począł znowu powoli ruszać się i szeptać coraz głośniej: bulion, bulion!
— Cicho! głupi! — zawołała tupiąc nogą Francuzka.
Hrabia usiłował ją rozbroić uśmiechem trupim, który napełnił obrzydzeniem, odwróciła się nagle ku oknu.
— Cichoż mi! — powtórzyła.
Stary umilkł, wzdychając. Twarz jego przybrała wyraz smutku, jakby w opustoszony mózg wróciła myśl, wspomnienie upadku i uczucie nieszczęśliwego położenia.
Wtem za drzwiami dały się słyszeć kroki, hrabia poznał po nich doktora, poruszył się gwałtowniej na krześle, twarzą ku drzwiom zwrócił i oczy mu błysły radością
— Bulion! bulion! — począł bełkotać, rękami bijąc po fotelu, a nogami po stołeczku.
Wśród oznak tej radości, spotkał oko groźne hrabiny i zmartwiał ze strachu. Doktór wszedł nareszcie.
— Kochany konsyliarzu, zawołała wychodząc naprzeciw niego hrabina z miną żałobną, nasz biedny chory mimo twych starań, mimo troskliwości mojej nie ma się lepiej.
Hrabia śmiał się i szukał białą swą ręką drżącą dłoni doktora, cicho mu szepcąc:
— Mylius, dobry Mylius, bulion...
— On się pyta czy mu pozwolisz bulionu?
— Owszem, owszem, niech pani hrabina rozkaże podać. Jeśli jest skrzydełko kury, kompot, jak tylko okazuje apetyt...
— Ale ja się lękam tego apetytu! — przerwała hrabina, i dodała podnosząc oczy ku sufitowi, — prawda, że ja z tej ciągłej obawy o najdroższą mi istotę, roję sobie, że każda rzecz szkodzić mu może.
Doktór usiadł naprzeciw chorego.