i matki, usiłował nawet przekonać się, że mogła nie być prawdziwą, lub nie do niego się stosować. Natomiast obraz hrabianki znacznie przystrojony przez bujną wyobraźnię, towarzyszył mu nieodstępnie i najróżniejsze plany wywoływał. Napróżno doktór Walter, który mu okazywał szczególne współczucie, usiłował go zwabiać do siebie, obudzał do zajęcia, Walek chodził, próżnował i układał owe plany zamków na lodzie.
Pani Pauze przypisująca fałszywie roztargnienie i zamyślenie jakiejś intrydze ordynaryjnej (jak się wyrażała) z dziewczynką z przedmieścia (tego jej z głowy nie było można wybić) wielce także posmutniała i zobojętniała dla niego. Trzymała go tylko jeszcze w nadziei upamiętania i nawrócenia na dobrą drogę.
Walek spędzał dnie z cygarem w ustach albo chodząc po pokoju, albo włócząc się za miasto. Nieświadomi przyczyn tego umysłowego pogrążenia, myśleli, że kończy poemat swój Nero. Poematu tego prawdę rzekłszy, było szesnaście wierszy gotowych, reszta uplanowana. Walek czekał natchnienia, a natchnienie nieprzychodziło, znać miało inne zajęcia.
Jednym razem jak błyskawicą oświecony, przypomniał sobie Luziński Bogunia, koleżeństwo, przyjaźń, sąsiedztwo parku, a gdy raz myśl mu ta zaświtała, pobiegł na miasto, najął wózek żydowski i nieopowiedziawszy się nawet pani Pauze, pojechał do Bożej Wólki. Nie ma nic niebezpieczniejszego nad próżniaka gdy się porwie do czynu, naówczas strzela jak z procy, pierwszem czemś co mu do głowy przyjdzie.
W Wólce jak zawsze było pełno, a że Walek przyjechał nad wieczór, zastał towarzystwo w chłodku przy wiście i — limoniadzie z arakiem.
Był to napój wynaleziony przez gospodarza niesłychanie chłodzący i zdrowy, ale potrzeba było zważać, aby rum w przyzwoitej dolać proporcyi a wodą nie przesadzić — woda bowiem, jak wiadomo, febry sprowadzać zwykła.
Bogunio rzucił się w objęcia Walka, ucałował
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/246
Ta strona została skorygowana.