mocno obchodziła przyszłość dzieci, do której zaporą uważała zapach apteczny, nalegała na pozbycie się, próżno panna Idalia prosiła o to ojca, próżno się dąsał pan Roger, stary Skalski milcząco się ich pozbywał, ramionami ruszał, rękami wywijał, przyznawał do winy i... z apteki wyjść nie umiał. Oddawna wpadł był na pomysł szczęśliwy oddania jej w administracyą lub dzierżawę, tak aby na wszelki wypadek mieć zabezpieczony odwrót, jeźliby wsie nie dopisały, ale nie trafiał mu się uczciwy kontrahent. Położenie czcigodnego pana Marcina Skalskiego było wistocie trudnem, choć mu niejeden dostatku i szczęścia zazdrościł. Dzieci dorastały, a wychowane były po pańsku, stworzone do innego świata, i z powodu tej apteki musiały więdnąć w niewłaściwej sobie sferze mieszczańskiej. Panna Idalia wiedziała, że mieć będzie najmniej dwakroć sto tysięcy posagu, pan Roger spodziewał się na swoją schedę z pół miliona, mogli oboje znaleźć świetne partye, a wszystko rozbijało się o tę nieszczęśliwą aptekę.
Żyjemy wprawdzie w wieku zupełnego równouprawnienia wszystkich stanów i właściwej różnicy między ludźmi nic już nie stanowi oprócz wychowania i wykształcenia, jednakże, jednakże! ile to jeszcze pozostało wstrętów i uprzedzeń, o których jeźli się nie mówi głośno, myśli się po cichutku, lub zwierza tylko rodzinie i przyjaciołom.
Pan Marcin Skalski był w tem położeniu utrapionem, że dwa razy na dzień zmuszonym się widział pluć na arystokratów i w obec innych, bronić arystokracyi, a psy wieszać na demagogach. Naprzykład jeźli jaki hrabia Turowski skłonił mu się protekcyonalnie, a ręki nie podał, musiał pan Skalski krzyczeć na przesądy i butę pańską, ale gdy stolarz Pękalski pod pozorem pokrewieństwa z jego żoną, przychodził za pan brat i siadał w salonie, pan Marcin oburzał się na demokratyczne obyczaje tych łyków.
Przyznacie, że to położenie pośrednie pana Skalskiego, stawało się w końcu nieznośnem, nie wiedział
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/25
Ta strona została skorygowana.