Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/258

Ta strona została skorygowana.

Zamilkł, niewiedząc w co uderzyć.
— Jeźli ja panu zechcę przeszkadzać, dodał rozjaśniając myśl swoją, no... ale ja tego nie mogę chcieć i nie zechcę... gdybym wszakże zamyślał, nicby łatwiejszego nie było jak pójść do hrabiny, słówko szepnąć, a wszystko byłoby skończone i panny wyjechałyby sobie gdzieś... daleko. Ale mi ich żal. Mówmy otwarcie, zawieramy przymierze, czy nie?
— Ale ja... widzi pan... odezwał się jąkając Walek, ale ja... ja nie mogę, mnie się nie godzi, ja muszę milczeć.
— Ja będę mówił za pana, możesz tylko kiedy niekiedy głową kiwnąć, to będzie dostatecznem dla porozumienia się. Wchodzę w delikatne położenie jego.
I — widzi pan, mówił, wsuwając rękę swą pod ramię Walka, aby mu nie uciekł — widzi pan, warunki moje proste są, wcale nie ciężkie, ludzkie, uczciwe.
Pan starasz się i masz, jak się zdaje, nawet przyrzeczenie hrabianki Izy — bardzo dobrze! Drugi konkurent, o którym ja wiem, chętnieby wziął hrabiankę Emmę, która mimo przywiązania do ojca, da się do stanu małżeńskiego skłonić, połączcie panowie usiłowania wasze, porozumiejcie się wzajem, we dwóch uczynicie to łatwiej. Co do mnie, ja obu szczerze pomagać przyrzekam, a juściż nie narażając się na nic, możesz pan, którego tak wielkie szczęście spotyka — dać mi na piśmie zaręczenie, że dla mnie uczynisz to, co uczyni drugi? prawda? Spojrzał w oczy Walkowi, któremu się nareszcie wyjaśniło czoło i poczynały rozwiązywać usta.
Dopiero teraz poznawał Luziński, że szło naprawdę o umowę, która mogła przyśpieszyć i upewnić tak nadzwyczaj świetne dlań małżeństwo.
Zmiarkował, że zostawiony sam sobie rady dać niepotrafi, że jeźli mu zechcą szkodzić, on ze swą niezręcznością i porywczością raczej popsuje niż polepszy sprawę. Pilno mu było, aby ten raj dogadzający jego dumie co prędzej mu się otworzył, by on, dziecię sierota, bez rodziny, prawie bez nazwiska — pochodzenia