do jakiego miał należeć świata i to go niecierpliwiło.
Sama pani śmielej daleko liczyła się do panów i szlachty, a względem rodziny swej mieszczańskiej była surową, bardzo nawet surową.
O młodszem pokoleniu wychowanem w zasadach szlacheckich, nawet mówić nie potrzebujemy. Panna Idalia, śliczna, żywa, trzpiotowata brunetka, haftowała korony margrabiowskie na chusteczkach od nosa, herby na poduszkach kanwowych, nie mówiła prawie inaczej jak po francuzku i angielsku, (jeźli się zręczność trafiła) narzekała głośno na życie obrzydliwe wśród bruków miejskich, i wzdychała do zamążpójścia za dziedzica dóbr. Pan Roger, który świetnie skończył nauki w Berlinie, a tam poznał się był i żył na poufałej stopie z najlepszą szlachtą Księztwa Poznańskiego i Prus Zachodnich, nabrał obyczajów pańskich, wegetował wprawdzie w kamienicy ojcowskiej, bo musiał, ale mu towarzystwo otaczające, ojcowski ów chleb, wszystko obrzydło. Mówił, że umrze z suchot, jeźli się to nie zmieni.
Ma się rozumieć, że w miasteczku nie żył prawie z nikim, nie mówił prawie do nikogo. Kilka znajomości wiejskich stanowiły całe jego poufałe towarzystwo. To usposobienie rodziny Skalskich nie mogło jej jednać wielu w mieście przyjaciół. Nie kłócili się oni z nikim, ale ich po cichu niecierpiano i wyśmiewano nielitościwie.
Stary pan Marcin okrągła figurka z łysiną i nosem formy pięknego kartofla, nie był wcale złym człowiekiem, dawał jałmużnę sowitą gdy na niego patrzano, posyłał ofiary na pogorzelców, tam gdzie je drukowały dzienniki, grzeczny był niesłychanie dla ludzi lepszego towarzystwa. Sama jejmość zupełnie się na wzór jego ukształciła; była słodyczy pełną dla ludzi wyższego świata, ale dla zbyt poufalących się przybłędów, przybierała postawę dumną, heroiczną, niekiedy nawet nieco śmieszną.
Mało z kim żyjąc, rodzina Skalskich przepotężnie
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/26
Ta strona została skorygowana.