Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/282

Ta strona została skorygowana.

jeszcze się to może poprawić. Syn hrabiego wprawdzie nie daje nadziei odrodzenia, ale są dwie panny z pierwszego małżeństwa.
— Wiem, wiem całą tę historją, przerwał Walter, dwie już niemłode panny, które karmiono całe życie żółcią, octem, piołunem, męczono, znęcano się aż oczywiście musiano z nich porobić najnieszczęśliwsze istoty, którym świat wydaje się piekłem, lub kałużą. Są, mówił dalej lekarz, koledzy moi doktorowie, którzy robią czasem doświadczenia ze zwierzętami, żywią je pół roku jakąś strawą niezdrową, aby się potem dowiedzieć po zabiciu; jakie zniszczenie ona wywarła na nieszczęśliwej istocie. Te panny zupełnie mi przypominają króliki, którym dodawano indygo, aby kości stały się niebieskie, co one poczną wytuczone nienawiścią, zgorzkniałe niewolą, gdy śmierć te więzy potarga? — Walter uśmiechnął się gorzko. — No, dodał, niezazdroszczę szczęśliwym tym, którym biedne istoty dostaną się za życia towarzyszki. Choćby wniosły miliony, choćby im chciały dać serca, mogąż one je mieć jeszcze?
— Ale proszęż pana, oburzył się Walek, przecie to niewiadomo jak indygo rozchodzi się w królikach i czy ucisk, niewola, niesprawiedliwość właśnie człowieka nie czynią lepszym, pobłażliwszym, skłonniejszym do miłości?
— Owszem, młodzieńcze mój, przerwał Walter, wiemy doskonale co robi farba i co może takie wychowanie. I ja boleję zawczasu nad losem małżonków dwóch hrabianek, a podwójnie, jeźli wybiorą sobie ludzi nie ze swojej sfery.
Rozmowa zaczynała być zajmującą i draźliwą razem, Luziński zamilkł, doktór gorączkowo mówił dalej:
— Jest to prolog tragedyi, tak! szczęścia tam ani spokoju być nie może. Gdyby nawet panny inaczej zostały wychowane, jest jedno prawo, które mało cierpi wyjątków. Chcąc szczęścia, trzeba go szukać, w swojej sferze, a nigdy po nie wyżej i niżej nie sięgać. Za-