Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/283

Ta strona została skorygowana.

ślepia się człowiek chwilową namiętnością, pozorną sympatyą, ale życie jest nieubłagane, długie i wcale nie tak proste, jak się zdaje. Są w niem komplikacye, zadania, węzły, przy których różnica pojęć, obyczajów, nawyknień, wychodzi na jaw i wyzywa do walki. Gdy raz wypowiedziana wojna, życie zje walka i zatruje. Zuchwałym być trzeba nad miarę, aby się rzucać na wir, w którym stu przedtem utonęło pływaków.
Luziński nic do odpowiedzenia nie miał, lękał się nawet stawać w obronie położenia własnego, aby się nie wydać z tajemnicą.
— To nieszczęście, poszepnął doktór smutnie że prawdy z doświadczenia zaczerpnięte, są straconemi niemal dla ludzi młodych i niedoświadczonych. Widzą oni niebezpieczeństwo i naigrawają się zeń, czasem ich ono pociąga nawet. Każdemu się zdaje, że to co jego poprzedników spotkało, jednego jego wybranego minąć musi. I tak giną muchy na świecach.
Była chwila milczenia, wchodzili właśnie do dworku doktora. Walter usiadł.
— Coś mi pan, rzekł, powróciłeś z tej wyprawy nieswój, zmęczony i smutny. W Bożej Wólce bywa gra, czybyś miał tę słabość?
— O nie! — zawołał Walek, nie grałem, nie grywam, powróciłem w tem samem usposobieniu, w jakiem wyjechałem.
— Daruj mi, że pana pytam, dodał Walter, jestem sam, bez rodziny, potrzebuję się zawsze do kogoś przywiązać i komuś dokuczać, pod pozorem, że mu pomagam. To usposobienie smutne, którego pan doznajesz, znam jako lekarz. Właściwe ono młodości, gdy nadchodzi chwila ta, którą starzy Polacy nazywają Bożą Wolą. Pan alboś się zakochał, albo potrzebujesz się kochać i myślisz żenić!
— Ja! — zawołał Walek, ja!
— Ale nie zarzekaj się, uśmiechając dodał Walter. Sam może się nie znasz. W takiem usposobieniu krytycznem, pierwsza kobieta, która się nastręczy, wzbu-