Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/289

Ta strona została skorygowana.

biątko ułomne, jakoś najniecierpliwiej znosiło pobyt barona, który najwięcej się o jego łaski starał. Widocznie hrabia Turowski miał improwizowanego przyjaciela w jakiemś podejrzeniu.
Ale że nie było się czego uchwycić, a nie wypadało robić historyi, znoszono nieproszonego gościa, z dnia na dzień wyglądając jego odjazdu. Co najgorzej, że teraz, gdy raz był u panien baron, niepodobna było pokazać mu nieufności, zabronić do nich wstępu, a Iza najbezwstydniej w świecie, zapraszała na herbaty, podwieczorki, na muzykę, pod różnemi pozorami.
Kilka dni tak przeżył baron w położeniu nie do zazdrości, potrzeba bowiem wielkiego temperamentu i umiejętności, aby w domu niechętnym widocznie, narzucając się utrzymać i na wiele alluzyj oczy zamykać, zatykać uszy, a iść przebojem.
Baron był w potrzebie mistrzem i artystą salonowym, wprawnym w rozwiązywanie podobnych zadań, któreby nieco draźliwszego człowieka wygnały z placu dawno.
Lawirował, tak, że gdy już, już miano go pożegnać w Turowie, wyskakiwał do Bogunia, a powróciwszy rwał rozmowę, udawał, że nie słyszy, zagadywał Luisa i siedział. Były nawet chwile, że go tak cieszył i bawił, iż hrabiątko zapominało się i w wesołości topiło niepokój, ale wprędce bardzo ta załoga (jak ją zwano w pałacu) znowu ciężyć zaczynała.
Jednego ranka, w ostatku, hrabina w coraz gorszym humorze i w większym niepokoju, nakazała służącemu, ażeby Luisa, jak tylko wstanie, jej przysłał. Stało się więc, że nim baron przyszedł do gospodarza, już ten, posłuszny rozkazowi, udał się do matki.
Hrabina chodziła gniewna po pokoju z założonemi w tył rekami, kawa jej stygła.
Du Val siedział nad swoją wyciągnięty w krześle i ziewał, jakoś go to zbytecznie dotąd nie obchodziło, fertyczna Manetka ostożnie jak myszka skakała z kątka do kątka, nie pokazując się zbytecznie, a nie-