Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/29

Ta strona została skorygowana.

choćbyśmy najoszczędniej żyli, to także wiatrem i powietrzem nie wyżyjemy, dobrze to wam gadać.
— Ojciec nam wymawia szlachetniejsze gusta, a niemi przecie różnimy się od gminu, rzekła panna Idalia.
— Ale, dajcież mi święty pokój, nie wymawiam wam nic, radbym zaspokoić wasze gusta, i dlatego to właśnie ociągam się, abyście potem na mnie nie narzekali.
— Ociągam się, powtórzył syn, śliczne wyrażenie i dobitne, a my ciągniemy się za tym rydwanem ostrożności, i marnujemy lata złote. Z kim tu żyć, proszę ojca, człowiek rdzawieje. Jeszcze ja, mogę się odświeżyć, wyjechać, ale Idalka, ta więdnieje w oczach.
— A cóż ja mówię, powtórzyła matka odwracając głowę, mnie serce pęka na nią patrząc.
— Bo juściż, dorzucił Roger, nikt tu nie przyjdzie do apteki starać się o jej rękę, taki któregoby ona przyjąć mogła, coby jej był wart.
— I do czego mnie było dawać wychowanie, talenta, wyższe wykształcenie, podchwyciła piękna dziewica, jeźli się to wszystko ma zmarnować w tej obrzydłej dziurze...
Roger westchnął, puszczając dym.
— Nie, to próżno, do ojca mówić, błagać, prosić, przedstawiać, nie pomoże, zmusisz mnie do jakiego kroku rozpaczliwego.
— A ja, doprawdy suchot dostanę, lub oszaleję, szepnęła półgłosem panna.
— Widzisz! widzisz! zawołała aptekarzowa, a cóż ja ci codzień powtarzam! Ale ty jesteś uparty jak kamień, nic i nic, mów, proś, płacz, jak kamień, prawdziwie powiadam, że ten człowiek nas o śmierć przypraw i swoim uporem.
Napadnięty w ten sposób nieszczęśliwy pan Skalski, zaniemiał na chwilę, brakło mu środków do obrony, czuł zresztą, iż był winnym, i w duszy przyznawał się do grzechu. Nie pierwszy to już raz rodzina szturm taki nań przypuszczała, odparł go zwykłym sposobem.