Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/302

Ta strona została skorygowana.

— Jak na tutejsze drogi i środki przenoszenia się z miejsc na miejsce, odezwał się Helmold, to dosyć daleko, bo dziesięć tych mil, z których jednę przebywa się w godzinie, a inne czasem pół dnia jechać trzeba.
Rozmowa stała się ogólną i obojętną.
Iza łamała sobie tymczasem głowę, jakby brata i du Vala gdzieś odprowadzić, zagadać, wyciągnąć, a baronowi i Emmie choć chwilkę dać pomowić z sobą. Zadanie to wszakże było tak trudne, że nawet najzręczniejsza intrygantka nie byłaby go może potrafiła szczęśliwie rozwiązać, gdyby skład okoliczności nadzwyczajny nie dopomógł.
Po du Vala najprzód przysłała hrabina w jakimś pilnym bardzo interesie, a ledwie się to stało, Mamert Klaudzyński wszedł szukać Luisa, dla nader ważnego także i niecierpiącego zwłoki interesu i wyprowadził go z sobą do przedpokoju. W mgnieniu oka Iza rzuciła okiem na barona, pobiegła do fortepianu i zaczęła coś z takiem grać brio, że można było najbezpieczniej spiskować, nie lękając się podsłuchania. Baron nadto był zręczny, żeby z chwili, może przez Klaudzyńskiego wcześnie mu zgotowanej, nie korzystać.
Pani zawołał, zbliżając się do Emmy, niezwyczajne położenie do niezwyczajnych zmusza kroków. Przebacz mi moją śmiałość. Pani wiesz o moich zamiarach?
Emma nie zmięszała się wcale.
— Wiem, rzekła, pan też zapewne wiedzieć musisz, co mnie tu wiąże i zmusza odebrać mu wszelką nadzieję?
— Wszelką nadzieję! — zawołał baron, a! nie! mylisz się pani, umiem szanować jej uczucia: ale też potrafię czekać na pomyślniejszą chwilę.
— Czekać? — odparła Emma, nie mów pan tego słowa, a wątpię, byś miał dla mnie to uczucie, które cierpieć i czekać dozwala.
— Owszem, zawołał baron, to uczucie mam dla niej i dowiodę tego, a może stałość moja obudzi w jej sercu...