— To co? odparła, właśnie taki najlepszy, bo musi słuchać młodej żony i fantazyom jej dogadzać. Kochanie to głupstwo, to bałamuctwo, zostawić je trzeba czternastoletnim pensyonarkom, rozsądna kobieta, nie powinna się wiązać sercem.
— Moja Idziu? co też ty dziś wygadujesz?
— Ja? co myślę, niech mama wierzy i Waltera choć dziki, choć nieprzyjemny, choć się broni, złapię, muszę złapać. Ale niechże by mi mama i ojciec cokolwiek przynajmniej pomogli. Ja sama muszę o wszystkiem myśleć.
Matka ciągle szlochała, poczęła jakoś desperacko patrzeć w okno, nie wiedząc już co mówić i co myśleć, Idalia była niewyczerpaną i paplała ciągle.
— Inni rodzice, mówiła, zaraz by dla córki na tę myśl wpadli sami, a u nas, to ja muszę wyprzedzać mamę, ojca i rozpoczynać o własnych siłach.
— Komuż by na myśl przyszło co podobnego, odezwała się matka, wzdychając, człowiek nieznany nikomu, niewiedzieć kto, zkąd, jakiego charakteru, przeszłości, fortuny jego nikt nie wie, złamany, zgrzybiały, mogłażem ja nawet przypuścić, aby mu dać córkę.
— Ale bogaty! bogaty! bogaty! zawołała panna Idalia — jestem przekonana, że bogaty i że z nim zrobiłabym co chciała. Musi być jak każdy stary, bez nadziei życia nowego, spragniony młodości, nie mogę mu się nie podobać. Gdybym raz go wzięła, o! ręczę! takbym pokierowała jakbym chciała sama.
— Ale jemu to nie w głowie, widzisz, że ucieka od nas, że go zaprosić niepodobna!
— To co? spytała Idalia ruszając ramionami, właśnie cała sztuka żeby go ściągnąć, przełamać ten opór, zwyciężyć. Niech tylko rodzice postarają się żeby tu bywał przecież jest tysiące pretekstów, a ja resztę na siebie biorę.
Matka oburzyła się niemal, mimo zwykłej łagodności.
— Niech mnie Bóg broni, bym do tego rękę przyło-
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/307
Ta strona została skorygowana.