dzieci. Pan Bóg ci dał takie, któremi się pochlubić można, a ty marynujesz, powiadam ci.
Panna Idalia słysząc o marynacie, trąciła brata łokciem, rozśmieli się oboje z matki. Rozmowa byłaby nie wiem jaki obrót przybrała, a Skalski się zaczynał niecierpliwić nieco i mógłby był niedorzeczność jaką dzieciom powiedzieć, coby scenę wywołało, gdy na szczęście ukazała się postać nowa, szybkim krokiem zdążająca od Piacenzy, ku państwu Skalskim.
Był to mężczyzna słusznego wzrostu, krzepki, ale nie otyły, ubrany po prostu w płócienny surdut i takąż resztę sukni, w okularach, z kijem grubym w ręku. Rysy jego twarzy rozumne, mówiące, energiczne, jak od siekiery były wyciosane. Czoło miał kwadratowe, wystające, oczy pod niem duże, wypukłe, zwisłemi brwiami okryte, nos prosty, kształtny, usta nieco wydatne, brodę równie kwadratową jak czoło. Nie był wcale pięknym, ale oblicze to obudzało uszanowanie, będąc wyrazem silnej woli, opartej na jasnej myśli. Czuć było nań, że ten człowiek nie zawaha się ani prawdy powiedzieć, ani obowiązku dopełnić.
Mimo pozornej surowości, twarz wyrażała zarazem dobroć i spokój — znamię duszy, która drogę swą znalazła i śmiało podąża ku oznaczonemu celowi.
Zdala już państwo Skalscy dojrzeli tego pana idącego ku nim szybko. Aptekarz odetchnął, pani przybrała minę skromną, na licu Rogera odmalowała się niemal wzgarda, Idalia widocznie samem wejrzeniem na natręta była znudzoną.
Syn i córka przewidywali już że im przerwie szturm przypuszczony do ojca. Nadchodzącym był doktór Maksymilian Mylius, którego sam stosunek z aptekarzem, wydawał się dzieciom upokarzający. Skalski czuł się do pewnych względów dla doktora, niezmiernie ulubionego i wziętego w okolicy, obowiązanym, — Rogerowi i pannie Idalii, doktór przypominał obmierzłą tę aptekę, na której ojciec dorobił się majątku. Nielubili go też oboje, i z tego powodu, że im prawdę mówił, często bardzo gorzko, niedając się onieśmielić ani
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/31
Ta strona została skorygowana.