Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/316

Ta strona została skorygowana.

milczeniu, jest-to może i moją winą i winą ogólnego wychowania młodzieży, która żadnej dziś powagi nie uznaje. Doświadczenie dawniej szanowane, dziś łączy się w ich pojęciach z jakimś upadkiem i wyżyciem człowieka, starszych uważają za niższych od siebie, za zacofanych, za biednych i na litość zasługujących tylko. Śmieją się z przestróg, lekceważą nauki, która im dajemy, nie mamy już w imię czego odzyskać utraconej władzy. Smutny stan rzeczy, ale prawdziwy. Walek jest takim, jak jego rówieśnicy. Ani pan, ani ja, ani nikt go już nie przekona, bo mu się zdaje, że on jaśniej widzi nad wszystkich. Zarozumiałość jest cechą wieku, jest młodzieży dzisiejszej piętnem. Ledwie się mówić nauczą, już szydzą.
Walter spojrzał na Myliusa, który to mówił chłodno, tęskno, ale z rezygnacyą nie przypuszczającą, by można co radzić na chorobę. Widocznie zdawała mu się nieuleczoną.
— No — ale cóżeście o tym głupim Walku mówić mi chcieli? zapytał po chwili.
— Jest rzecz według mnie największej wagi, dowiedziałem się jéj wypadkiem, szczegółów nie znam, faktu jednak pewien jestem. Jedna z hrabianek Turowskich zawiązała z nim stosunki, wedle wszelkiego podobieństwa zanosi się tam na historyą, która może się skończyć u ołtarza. Chłopca hrabstwo i majątek zawróciły głowę, wiąże sobie kamień do szyi — i przepadnie.
Walter zamilkł, a Mylius milczał też długo, przyjął wiadomość niedowierzającą niby, podumał, potem rzekł:
— Ze wszystkich niedorzeczności jakie Luziński zrobić może, byłaby to jedna jeszcze najbardziej przebaczona.
— Ale następstwa? ona jest starszą od niego o wiele, a potem wielka pani. Bierze go jako narzędzie do oswobodzenia, a rzuci, gdy jej będzie zawadą.
— Wszystko to być może, odparł Mylius zimno — mnie to, przyznaję się wam, nie obchodzi — niech ro-