Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/331

Ta strona została skorygowana.

— Stary ty mój, co tobie, coś ty zapomniał i jak wyglądasz i wiele masz lat, czyby ci się po niewczasie żonki zachciało?
— Może — odparł Mylius — ale czym tak stary?
— No — nie młody, rzekł ksiądz prałat, trafiają się szczęśliwe małżeństwa i w wieku spóźnionym, ale to jesień na kwiatki — lada mróz je zważy. Nie trzeba cudu wyzywać, bo rzadko kto nań zasłużył.
— A czyż myślicie mój dobry ojcze, że ja sobie sam tego po tysiąckroć nie mówiłem, ale darmo.
— To przejdzie, rzekł ksiądz Bobek, weź się jegomość ostro do pracy, nie myśl o bałamuctwie.
— No i wy, księże prałacie, nie radzilibyście mi?
— Ale ja nikomu nie radzę, zawołał siwowłosy, brać się do rozwiązania najtrudniejszej na ziemi zagadki, pogodzenia dwóch sprzecznych żywiołów i przejednania dwojga istot, których miłość nawet jest walką. W młodości, małżeństwo ma wiele jeszcze prawdopodobieństw, że stwardnieje w poczciwy nałóg, ale na starość, a jeszcze ci może młode stworzenie w głowie?
Mylius spuścił oczy.
— No, już dokończ spowiedzi otwarcie, pokuty ci nie naznaczę, uśmiechnął się prałat.
— Niewiedzieć bo zkąd mi to przyszło, od czasu jakem się pozbył wychowańca, nudno mi było w domu. Ja sądzę, że jegomość dobrodziej znasz pannę Apolonię? tę, co lekcye daje w mieście.
— No — no.
— Bardzo uczciwa i zacna panna, ani zbyt młoda, ani nadto stara — uboga.
— Grunt mój doktorze, czy ku tobie ma serce?
— Ale ojcze, ja bo tego sentymentu młodzieńczego jakiegoś, idealnego, nie żądam, byłbym śmieszny, gdybym sobie pochlebiał, że go zdobędę. Byle nie miała wstrętu.
— A asindziejowi się podobała?
— Bardzo — bardzo — ale jest sęk. Zdaje mi się, że ona ma passyjkę.