Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/332

Ta strona została skorygowana.

— A no! to jakże możesz myśleć o niej? — do kogo?
— Do tego Spartanina, inżyniera Szurmy. Ale to człek uczciwy, żenić się nie może, czy nie chce, więc jej nie bałamuci, ona go zapomni, no i będzie z niej żona dobra, bo uczciwa i ma uczucie godności wielkie.
— Wszystko to jakoś kuleje, mój doktorze, odezwał się ksiądz Bobek, ruszając głową — niedorzecznie osnuty projekt, nader, nader wątpliwej wartości. Rozważ sam. Czyś już z nią co mówił o tem?
— Niech Bóg uchowa! zawołał doktór, — chciałem się was poradzić.
— Szczerze, ja wam nie radzę, rzekł ksiądz. Stan małżeński święty, ale brać kobietę mającą w sercu miłość dla innego, czyż to się godzi?
— On się z nią nie ożeni! rzekł Mylius.
— Mój dobry kochany konsyliarzu, kto na świecie może powiedzieć, że to a to stanie się, lub nie stanie? Dziś może się nie ożenić, ale jutro, ale potem... nużby dla nich dziś niemożliwy związek stał się możebnym, mógłżebyś patrzeć na żonę nieszczęśliwą, wyrzucając sobie jej cierpienie?
— Wy to kochany prałacie, jesteście tak chłodno rozsądni, a tu... a to...
— A wy, stary, siwy poczciwcze, zakochaliście się w dziewczynie, przerwał ksiądz Bobek — jak wam nie wstyd?
— Nie! nie! poczciwego uczucia się nie zawstydzę. Cóż radzicie?
— Hm! hm! co ja radzę, rzekł prałat, bądźcie pobłażający pomnąc na swój wiek i charakter, wyprawiłbym was w długą podróż i koniec, zapomnielibyście o jesiennych kwiatkach. Jedźcie do Anglii.
— Nie, nie, nie pojadę nigdzie, ale zrobię co mi sumienie dyktuje.
Doktór zamilkł, prałat także, starzec dobrze wiedział, że uczucie przedysputować niepodobna i że rozum tak go nie bierze, jak szkło dyamentu. Zaczął pokazywać kwiaty nowe. Mylius o niczem więcej nie