Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/336

Ta strona została skorygowana.

pani, nawet na wypadek nieszczęścia — na ową czarną godzinę nie zebrałaś?
— Jakże było zebrać! kiedy to co się zarabia, ledwie na najbiedniejsze starczy życie. W ogólności zarobkowanie kobiece zawsze jest mniej korzystne; płacą nam co łaska, a życie kobiety tańsze nie jest od waszego.
Westchnęła.
— O! na dziś, panie, nie narzekam, ale pomyślawszy czasem, że przyjdzie słabość, niemoc, na umysł ciężkość wieku, w palcach jaka choroba, porywa strach. Nieznam nic okropniejszego od szpitala.
— Pani go łatwo unikniesz, pospiesznie z rozjaśnioną twarzą, zawołał doktór. Znajdziesz z łatwością zacnego człowieka, dom, rodzinę.
— A! panie! uboga, mogłabym znaleźć tylko tak ubogiego jak ja sama, temu nie chciałabym być ciężarem, bogaty mnie nie zechce. Nie godzi się skazanym jak ja na celibat i samotność, pokazywać tych przysmaków, przeznaczonych dla szczęśliwych.
— Pani mylisz się — odparł doktór, zbliżając się ku niej i biorąc ją za rękę; a wpatrując się z pod zwisłych brwi, poczciwemi swemi, choć nie ładnemi oczyma, w piękne dziewczę: — mylisz się! iluż to ludzi majętnych, bardzo... bardzo byłoby szczęśliwych, gdybyś do nich tę rączkę wyciągnąć raczyła.
Pannę Apolonią uderzył dźwięk niezwyczajny tego głosu, podniosła wejrzenie i mocno się zarumieniła.
— No! no! doktorze, nie żartuj ze swych pacyentów.
— Nie żartuję — odparł Mylius.
Ale tego, ktoby pani pragnął jak najwyższego szczęścia dla siebie, pani byś niechciała!
— Jakże to pan wiesz? zapytała, bardzo dziwnym, drżącym głosem, nauczycielka.
— Wnoszę z tego, że gdy pani przechodzisz około dworku inżyniera, uśmiechają się oczy, widać przez nie bijące serce i nóżki same stają naprzeciw okienka.