Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/34

Ta strona została skorygowana.

— Przepraszam! o! o! o! słowo mi się wyrwało niebacznie, ale już go nie cofnę.
To mówiąc, doktór Mylius zabierał się iść dalej.
— Wracasz pan do miasteczka? zapytał Skalski.
— Muszę, mam chorych, chociaż to pora może najzdrowsza z całego roku, ale między biednemi febry panują. Musiałem biedz na wieś gdzie wieśniak złamał nogę, a teraz dążę do moich ubogich chatek na przedmieściu nad stawem, gdzie zimnice mnie czekają.
— Słowem, że pan jesteś niezmordowany, rzekł grzecznie aptekarz.
— Owszem, jestem nawet bardzo zmordowany i serdecznie by mi się chciało wyciągnąć na sofce z książką w ręku, ale obowiązki!
Ukłonił się grzecznie i pośpieszył do miasteczka.
— Co za nieznośny gbur! zawołał Roger. Zdaje mu się, że odgrywa nieźle filozofa wiejskiego, un medecin de campagne, Balzakowskiego. Niespotkałem w życiu nudniejszego człowieka.
— Tak, tak, ale też to jest najuczciwszy człowiek w świecie — rzekł Skalski, już ty mi na niego nic nie mów.
— Doprawdy? rzekł szydząc syn, miałżebym przed powagą ojcowską złożyć w ofierze przekonania moje? Przecież ja ojcu nie zabraniam go nazywać najuczciwszym, proszę więc o pozwolenie mienia go za najnudniejszego, cha! cha!
Idalia dodała cicho:
— Niedźwiedź! zdaje mu się, że każdy ma taką chłopską naturę jak jego.
— Dajcież pokój — przerwała matka, kiedy to ojca draźni.
— Mnie to nie draźni, prędko dodał Skalski. Niech sobie mówią co chcą, zdania są wolne.
— A spodziewam się, zawołał Roger, dziwnie byłoby, żebym tatę miał pytać co mogę trzymać o ludziach. Ale to dziś — dodał nagle — dzień feralny,