zastałem tam du Vala, oboje widocznie bardzo niespokojnych. Niepotrzebuję dodawać, że we mnie dotąd mają ufność nieograniczoną. Wszedłszy, postrzegłem zaraz, iż zakłopotani są i nie pewni co poczną. Hrabina poczęła od tego, że wierzy w moje stałe przywiązanie do rodziny, której od tak dawna służę i że potrafi mi być wdzięczną, jeźli zechcę dać dowody mojego dla niej poświęcenia. Naturalnie, oświadczyłem, że na posługi gotów jestem. Naówczas du Val i hrabina, nie wymieniając źródła, oświadczyli mi, iż wiedzą z pewnością, że panny umyśliły uczynić zuchwały krok dla uwolnienia się i ucieczki z Turowa. Zapytałem z kim? wymieniono mi pana barona.
— A! mnie wymienili!
— Tak, jest, mówił dalej Mamert — znać więcej nie są pewni. Dodali, iż posądzają pana Bogusława, że do intrygi czynnie dopomagać zechce i polecili mi skrytą straż do koła dworu urządzić, tak, żeby ani z miasteczka, ani z poczty, żaden człowiek, żaden list nie przeszedł do panien, nie rozpatrzony wprzód i nie wybadany przez nich.
— Ale kto? kto mógł zdradzić? przerwał baron, powiedz.
— Nie podobna się ani domyśleć.
— Czy pannom czyniono wymówki, czy były sceny? spytał Luziński.
— Bynajmniej, nie dano im nic do zrozumienia, we dworze wszystko jak było, tylko niby straże stoją.
— Kto był o te czasy we dworze? dorzucił baron.
— Doktór Mylius tylko, zdaje się, że nikt więcej, ale z poczty przyszedł podejrzany mi list jakiś z miasteczka, nieznajomą pisany ręką.
— Cóż pan radzisz? spytał baron.
— Radzę na kilka dni przynajmiej, dla zmylenia ich, zupełnie się zachować cicho. Baron niech odjedzie do krewnych, a pan się pokazuj często w miasteczku.
Żądano podobno od doktora Myliusa, aby starego hrabiego kazał dla lepszego dozoru przewieść do
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/349
Ta strona została skorygowana.