tak, że Francuz go z oczów stracił, a strwożony Walek natychmiast rzucił się w bok i znikł w olszowych gąszczach. Miał tam po kostki błota, ale był stosunkowo bezpiecznym.
Hrabianka Iza poczęła oknem, śmiejąc się do rozpuku, wołać na du Vala:
— Co pan robisz? co się panu stało? quelle mouche vous pique?
Francuz stanął, bo nie miał już nadziei dopędzenia, Iza udawała obojętną i zdziwioną, aż do śmiechu.
— Panie du Val! czy pan myślisz, że to był złodziej co kradł z sadu owoce? kto to był? czy pan go widziałeś? dla czego pan popędziłeś za nim?
Ale Francuz stał nie odpowiadając nic, głową potrząsał tylko i ramionami ruszał; bolało go, że nie zrobiwszy nic, naraził się na śmieszność. Śmiech panny Izy niezmiernie go gniewał. Domyślał się, że coś zaszło, że był na tropie jakiejś intrygi, która mu się z rąk wyślizgnęła, powrócił podraźniony, hrabianka szydziła niemiłosiernie.
— A! prawdziwie, wołała przez okno, nie mogę się wstrzymać od śmiechu! Co pan myślałeś? Biedny chłopak, widząc że gonią, instynktowo począł uciekać. A! que vous étiez donc drôle, Monsieur du Val! na co go było gonić, wszak to przecie droga publiczna, którą wszystkim jeździć wolno.
Du Val zamilkł, ale dał sobie słowo, że na drugi raz ostrożniejszym będzie.
Luziński, gdy się uciszyło, przesiedziawszy w błocie chwilę, począł się przedzierać nazad ku zwierzyńcowi. Szczęściem tu, na strwożonego rozbitka, oczekiwał litościwy Bogunio, przewidując, iż może być mu potrzebnym i w istocie dodał sobą otuchy, a znając lepiej miejscowość, przeprowadził go niepostrzeżonym do dworu, gdzie natychmiast suknie chłopskie pod klucz zostały schowane.
Luziński nie miał czasu jeszcze przeczytać kartki, o której nawet przyjacielowi nie chciał wspominać; wyznał mu tylko, jak zamiast hrabianki spotkał
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/355
Ta strona została skorygowana.