Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/357

Ta strona została skorygowana.

— Więc pan śpi! o której wstaje?
— Pan wstaje różnie, czasem o trzeciej w nocy, a niekiedy o południu, nasz pan, proszę hrabiego, już taką ma nieregularną naturę.
Du Val odezwał się po francuzku:
— Albo z nas żartują, albo nie ma nic; możeby za pieniądze gadał.
Luis pomyślał, dobył rubla i dał Tomkowi, który z ukłonem schował go co najprędzej do kieszeni.
— Mów prawdę, rzekł cicho, kto tu był i czy nie nocował u was... z miasteczka kto, albo z okolicy?
Tomek zrobił minę chytro głupkowatą, serdeczną, zbliżył się do ucha hrabiemu i szepnął:
— Jak to jaśnie hrabia wszystko wie, istotnie nocował.
— Kto?
— Jonasz Atłas na folwarku, choć pan go wypędził, to prawda, dopiero dziś rano wyjechał.
Spojrzał tryumfująco na Luisa, który wąsa pokręcając siadł w ganku i rzekł:
— Poczekam aż pan wstanie.
— Proszę jaśnie hrabiego, odezwał się Tomek, ja mogę tak zrobić, ze go nie będę budził, a zostanie zbudzony; pójdę wywrócę krzesełek ze dwa w przedpokoju.
Luis zaczął się śmiać, Tomek pobiegł i zdał we drzwiach raport Boguniowi. Natychmiast gospodarz kazał sobie podać szlafrok i pantofle, włosy rozrzucił, minę zaspaną przed zwierciadłem sobie ułożył (bawiło go to niezmiernie) i klnąc Tomka, wyszedł powoli na ganek. Tu zobaczywszy du Vala i Luisa, zdziwiony krzyknął i począł ich witać z najprzesadzeńszą, ironiczną prawie serdecznością, ale Luis był zły i milczący.
Kilka razy chciał seryo począć rozmowę, a Bogunio mu nie dał, wszystko obracając w żarty.
Podano kawę.
— Mój kochany kuzynie, odezwał się Luis, który już dłużej wytrzymać nie mógł, mówmy seryo!