— E! już to ja wiem, proszę jaśnie pana, to nie pierwszyzna.
Dla Bogunia, który skłonnym był do nudzenia się, nic w świecie przyjemniejszego być nie mogło nad tę rozrywkę, zacierał ręce i trzepotał się z radości. Przed baronem jednak i Walkiem, spotkanie swe opowiedział w taki sposób, żeby się prawdy domyśleć nie mogli.
Luziński skorzystał z wolnej chwili, by kartkę nareszcie rozwinąć i nasycić się pierwszym w życiu ortograficznie pisanym listem kobiecym. Właściwie nie był to list może, ale śliczna angielskiego papieru maleńka karteczka, na której pochyłym niewieścim, do trzciny wiatrem zgiętej podobnym charakterem, nakreślone były następujące wyrazy:
„Odwagi, cierpliwości, wytrwania, męztwa i ostrożności! Niewiadoma osoba obudziła podejrzenia trzeba je uśpić, na czas jakiś się przyczaić, milczeć, czekać. Ale żadne w świecie przeszkody niezdołają złamać danego dobrowolnie słowa, świętego jak przysięga. Bądź spokojnym, czekaj, dam znać.“
Niżej dodano później i pośpiesznie:
„Choć M. K. zdaje się życzliwym, choć wie o wszystkiem, choć od niego zależy wiele, trzeba się mieć na baczności. Niestety! komuż wierzyć na świecie?!“
Luziński kartkę ukrył, zasępił się, a po wyjeździe gości z Turowa, ruszył pieszo do miasteczka. Baron wymknął się także i pojechał do krewnych.
Natomiast chwilowo rozpierzchli rezydenci, darmozjady, przyjaciele Boguniowych półmisków, nazajutrz już ściągać się tłumnie poczęli.
Rad im był niezmiernie tym razem, bo go pojedynek korcił.
Najwłaściwiej za pośrednika doń, kwalifikował się stary, jeszcze Napoleoński żołnierz, ale krzepki i cudownie zachowany, niejaki major Darmocha. Służył on oprócz tego w Grecyi, w wojsku saskiem, był jakiś czas w Ameryce, a z tych swych mnogich przy-
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/360
Ta strona została skorygowana.