Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/365

Ta strona została skorygowana.

Mylius, który miał trafny nader instynkt lekarski, pierwszy postrzegł, że Skalski nie wiedząc sam o tem, jest zagrożony, nie chcąc go przestraszać, powiedział tylko synowi, iż znajduje ojca wcale nie dobrze.
Roger rozśmiał się pogardliwie.
— Śni ci się doktorze, zdrów jak ryba, je, pije, śpi, wesół jest, milczący, może mu trochę żal miasteczka i apteki, ale się z tem obędzie.
— A ja ci mówię, powtórzył doktór, że ojcu twemu jest źle i bardzo źle. Będzie tak jeszcze czas jakiś chodził, uśmiechał się, nieposkarży się nawet i... jak się położy — nie wstanie.
— Ach! to doktorskie strachy na lachy! rzekł Roger — ja ojca lepiej znam.
Mylius odszedł milczący. Roger ani myślał o tem. Stary Skalski chodził tymczasem z uśmieszkiem swym, siadywał po kątach, drzemał coraz częściej, zwłaszcza po obiedzie, i — dostał jakby łagodnej nieprzytomności umysłu.
Nie było to, właściwie rzekłszy, obłąkanie — było to wyżycie się smutkiem. Trzeba mu było powtórzyć czasem kilka razy jedno pytanie, aby je zrozumiał, przypominał sobie trudno, nic go zresztą nie obchodziło, uśmiechał się ze wszystkiego.
Dawał na siebie gderać ile chciano, nie odpowiadając, potem wśród towarzystwa, porywała go drzemka i najspokojniej usypiał. Matka i córka postrzegły pierwsze, że istotnie nie był to stan normalny.
Roger jeszcze tego nie chciał widzieć. Wezwano Myliusa, który przyszedł, zapisał lekarstwo i odszedł nic prawie nie mówiąc. Nazajutrz, Skalski lekarstwo oknem wyrzucił, powiedział, że je brał i... siedział w kącie pokoiku spokojnie, prosząc, aby mu dano odpoczywać.
W takim stanie znalazł go Walter po obiedzie, raz przyszedłszy. Szczęściem, panny Idalii nie było w domu, bo by im razem z sobą długo pobyć nie dała. Trwała ona tak uporczywie w swym planie, iż się już