Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/37

Ta strona została skorygowana.

może i to za złe, że ważył się, widując ją, w niej się nie zakochać. Byłoby mu to przebaczone, gdyby inną miłość miał w sercu, ale Szurma swobodny, dopuszczony niejednokrotnie do podziwiania dowcipu, nauki, talentów tej Korynny, wcale się niemi nie ukazał poruszonym, przyklaskiwał chłodno, nie unosił się. Tego mu darować nie było można.
Spotkanie na niezbyt szerokiej drodze dwóch naraz nieprzyjemnych figur zachmurzyło oblicza młodej pary, chociaż nie groziło ono właściwie niczem innem tylko wymianą ukłonów, było wcale nieprawdopodobnem, aby wracający z cmentarza przyczepili się do państwa Skalskich.
— Tylko niechże ojciec ich nie zaczepia i nie zatrzymuje — odezwał się Roger nakazująco — bardzo proszę. Ojciec ma zawsze zwyczaj szafować grzecznością i ośmielać do zbytku ludzi z któremi my żyć nie możemy.
— To prawda, dorzuciła Idalia. Ojciec jest do zbytku grzeczny, nawet dla takich Walków, podrzutków i dla takich chłopskich synów jak ten Szurma.
— Ale cichoż, cicho! gotowi posłyszeć! zawołał przestraszony aptekarz.
— To niech sobie słyszą, dodał Roger ruszając ramionami — mniejsza o to...
Walek zdaleka poznał rodzinę, którą nienawidził, usta mu się wykrzywiły dziko, oczy błysły ogniem, jednak poprawił ubiór zaniedbany.
— Zmiłuj się, rzekł do Szurmy — nie przypraw mnie o kłopot i nie zmuś, bym sam odszedł. Jeźli zechcesz ze Skalskiemi wdać się w rozmowę, będę cię musiał porzucić.
— Pozbawiasz mnie wielkiej przyjemności — odpowiedział śmiejąc się Szurma, co mi to szkodzi, że ten paniczyk na mnie nosa krzywić będzie, że zechce się mnie pozbyć coprędzej, aby go w mem towarzystwie kto nie spotkał, radbym mu właśnie na złość trochę ich ponudzić i struć im przechadzkę. Z głupich zawsze wolno żartować.