Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/378

Ta strona została skorygowana.

ni, a instynkt artystyczny, choć niewiele rozwinięty, wskazywał mu piękność tej kompozycyi Bożej, pełnej myśli głębokiej; choć tak na pozór prostej i zwyczajnej. Z myślą tą spotyka się sto razy na dzień, ale ona rzadko tak się wdzięcznie i wyrazisto maluje. Tu forma podnosiła ją i czyniła potężniejszą.
Walek stanął, dziewczę, którego nóżki zwieszone chodziły w takt śpiewu, nuciło piosenkę z głową spuszczoną, zadumane. Nagle poczuło, (bo się to czuje), że na nie ktoś patrzeć musi, podniosło oczy i rozśmiało się naiwnie, serdecznie patrząc na Walka, który stał jak przykuty, a patrzał jak oczarowany.
Nikogo więcej ani przy dworku, ani w oknach tego widać nie było, dziewczę to spuściło oczy na pończochę, to znów je podniosło na przechodnia i śmiało mu się z wdziękiem niewinności anielskiej.
Nie umiał mu się oprzeć Luziński i powoli skradając się przystąpił do płotu, wstąpił na kamienie wiodące ku drzwiom, wreszcie posunął się aż do progu.
— Dobry wieczór!
— Dobry wieczór paniczowi! Czy jegomość może co potrzebuje? My mamy co tylko najlepszego jest w mieście. Wskazała ręką na trumny, widocznie chciało się jej rozgadać. — Proszę panicza, są politurowane, są dębowe naturalne, a wszystkie z suchego drzewa, doskonałe, mocne i tatko tak robi, że się do każdego miary nadają. Jest, proszę panicza trzy miary. Nie uwierzy panicz, jaki człowiek się robi długi po śmierci.
— Wam że tu nie smutno siedzieć w tych trumnach?
— A nie, proszę panicza! A czego ma być smutno? Wiele ja razy spałam w wielkiej trumnie, bardzo wygodnie, jak w czółenku! My tu wszyscy do tego przywykliśmy, bo czegóż się to bać, wszak śmierć zawsze musi przyjść, czy się jej człowiek lęka czy nie?...
— Ale tak na nią ciągle patrzeć, smutno.
— Nie, proszę panicza, odpowiedziała dziewczynka, bo się człowiek oswoi i potem na to patrzy, jak na drzewo. Mnie tylko czasem żal tatka roboty, bo co