Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/381

Ta strona została skorygowana.

Walek drgnął, ale nie chciał nic dać poznać po sobie — milczał.
— Z tych Luzińskich co jeszcze ich uboga chata nad groblą stoi i co to — tak mówią, ja nie wiem — jeden z nich zabił kogoś w Turowie.
Młody chłopak spuścił głowę, zimno mu się zrobiło.
— Ale jak pan moją matkę przypomina!
Nie było wątpliwości, że córka stolarza, który robił trumny, była mu krewną, ta wiadomość i ostudziła go i przeraziła, ale ładne oczki dziewczęcia wabiły; a całe to położenie dziwaczne chorobliwej fantazyi dogadzało. Ta sama złotowłosa dzieweczka z całą swą wdzięczną prostotą i naiwnością, wcale by go nie zajęła, gdyby ją był spotkał w ulicy ze dzbanuszkiem wody. Tu wszystko składało się na balladę. Walkowi zdawało się, że samo przeznaczenie snuje mu do arcydzieł wątek, ale do nich wszędzie są wątki, tylko mistrzów nie ma.
Patrzał więc sparty o uszak na Linkę, która robiła pończoszkę, rada była gościowi i bawiła razem jego i siebie z wielką ochotą rozbawienia obojga.
— Ot, mówiliśmy o trumnach, dodała, skręcając główką, powiem panu jeszcze bardzo ciekawą historyę szewca. Pan go pewnie zna, nazywa się Siedlecki, a ma domek na Międzyrzeckiej ulicy. Otóż ten Siedlecki ma, mówią, bardzo złą żonę, która się strasznie boi śmierci i każdej rzeczy co ją przypomina. Temu będzie lat kilka, pokłócili się z sobą okropnie, mało do bitwy nie przyszło. Siedlecki nie wiedząc czem żonie dokuczyć, powiedział jej: — Ty mnie do grobu wprowadzisz! żebyś o tem nie zapomniała, każę trumnę sobie zrobić zawczasu i będę w niej tu spał w izbie. A nie były to żarty, przybiegł zdyszany do tatka: — Rób mi trumnę, mówi. Tatko mu perswadował na co śmierć kusić — ale nie i nie, rób mi trumnę. Musieli mu zrobić i zanieśli, nasłał sobie w niej pościel, żona z domu uciekła zrazu, potem przyszła, płakała, kłócili się, ale Siedlecki trumnę zostawił. Tak