byłby znalazł lepszej nad tę, która mu się nastręczyła przypadkiem.
Widzieliśmy już, z jaką wdzięcznością przyjęte były pierwsze Rogera odwiedziny w cukierni J. B. Gorconiego. Od tej chwili, właściciel tego instytutu kłaniał się nizko Rogerowi, a syn aptekarza, odbierając oznaki poszanowania, nie pozostał nieczułym na nie. Wiedzieć należy, iż Gorconi, jakkolwiek cudzoziemiec, wrósł był już w stosunki miejscowe i słynął z tego, że wiedział o wszystkiem co się działo o dziesięć mil na około.
Niepotrzebował też utrzymywać dzienników w cukierni, bo gości zabawiał kroniką prowincyonalną, tak faktów pełną, iż żaden kronikarz by mu nie sprostał. Zwykle stawał przed konsumatorem, opierał się o swe biuro, zakładał nogę na nogę, ręce na żołądku z wielką gracyą łączył w całość udatną i gdy usta różowe otworzył, płynęła z nich struga złota plotek, jak z rogu obfitości. Tego dnia właśnie miał szczęście przyjmować Rogera i uczcił go gazetą z największem staraniem zredagowaną.
Roger słuchał. Potrąciło się coś o barona Helmolda.
— Ja znam tego barona z Galicyi i słyszałem od sekretarza pocztmistrza, że pojechał do Drycza i Wilczego-brodu, a pan dobrodziej wie kto mieszka w Dryczu? i w Wilczym-brodzie?
— Nie, tak dalece nie wiem.
— W Dryczu, panie dobrodzieju, mówił J. B. Gorconi, zamieszkuje starościna Horska, stryjeczna jakaś babka pana Barona, to nic, bo z tej babki panie dobrodzieju, święconego dla barona nie będzie.
Gorconi uśmiechając się poprawił beret, koncept mu się udał.
— Ale rodzona siostra starościnej, a zatem również przypadająca babką jakąś baronowi, młodsza od pierwszej o lat piętnaście, panna Cześnikiewiczówna Zabrzeska, jest dziedziczką Wilczego-brodu z przyległościami. Jest-to najmajętniejsza osoba na całą okolicę,
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/384
Ta strona została skorygowana.