Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/390

Ta strona została skorygowana.

wą dumną i energiczną, z głową odkrytą, chociaż nie było na niej zbytku włosów, ani sztuką się starano ich brak nagrodzić. W wyrazie twarzy, którą przyozdabiał maleńki podbródek, nieco sfatygowany, znać było osobę nawykłą do rozkazywania, panowania i posłusznych tylko ludzi. Nie była ona wcale brzydką, rysy miała nader regularne, oko piękne, usta drobne, wdzięk pewien niezwyczajny może, ale artystyczny, mało wszakże obudzała sympatyi i wcale się o nią nie zdawała starać.
Jednym rzutem oka Roger zrozumiał kobietę i trudność szalonego zadania swego, którego w pierwszej chwili nawet już gotów się był wyrzec. Spojrzawszy na nią przekonał się, że opanować ją było niepodobieństwem. Panna Flora patrzała na świat jakby już dla niej żadnych nie miał zagadek i żadnych złudzeń, stąpała po ziemi nogą pewną, nie myśląc wcale próbować chodzić po obłokach.
Gdy pan Skalski się przedstawiał, grzecznie, ale zimno kiwnęła mu głową, wskazała siedzenie i przemówiły głosem tak stanowczym, tak realistycznym (jeźli się wyrazić godzi w ten sposób), iż na panu Rogerze uczyniła niemal wrażenie przebranego mężczyzny.
Mimo niewieściego wdzięku twarzy, miała w istocie więcej może męzkiej natury, niż kobiecej, a życie i obyczaj jeszcze ją wydatniej rozwinęły.
— Pan to więc jesteś nowym dziedzicem Paprotyna? odezwała się, bębniąc tłustemi paluszkami po stoliku, był czas, że ja sama miałam myśl go nabyć, potem się to jakoś inaczej złożyło. Majątek zdaje się dobry, ale potrzebuje pracy wiele, dozoru i nakładu. Dla mnie by z tem było za ciężko, mam i tak dosyć kłopotu z memi dobrami, a kobiecie temu wydołać trudno.
— Czy pan gospodarz? — spytała po chwili.
Roger i nie miał wcale miny gospodarza i za niewłaściwe jakoś uważał chwalić się hreczkosiejstwem, rzekł więc z uśmieszkiem: