Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/393

Ta strona została skorygowana.

Skalskiego na ganek, pełen kwiatów, ostawiony olbrzymiemi drzewy pomarańczowemi.
— Prawda, szepnął, że diable oryginalna panna! Zaczął się śmiać. Tylko na wsi spotykają się takie egzemplarze, rzekł ciszej. Uważałeś pan dwór, otoczenie, a nareszcie samą ową Semiramidę naszą. Wiesz pan, że to kobieta, która ma kilka milionów majątku, a kłóci się o półtora złotego do upadłego!
— Wszystko to są tajemnice dla mnie, odezwał się Roger z fałszywym uśmiechem, co mnie do tego, byłem skończył o dyferencyę graniczną.
— Właśnie mogę panu przepowiedzieć, że jeźli chodzi o stratę piędzi ziemi, Flora za nic w świecie na ustępstwo się nie zgodzi, raczej proces wybierze!
Skalski westchnął.
— No, to będziemy się procesowali.
W chwili gdy te wyrazy kończył, stała się rzecz niezwyczajna w Wilczym-Brodzie, panna Cześnikiewiczówna porzuciła siostrzenicę, jej córkę, wyminęła barona i przyszła sama do Rogera spytać go, jak mu się podoba okolica.
Ujął ją widać miną smutną, zrezygnowaną, niemal pokorną... Trzeba też przyznać, że Skalski, który wiele na powierzchowność liczył zawsze i starał się ją uszlachetnić, wyglądał na ładnego chłopca, może ze zbyt wielkiemi pretensyami, ale nie bez szyku.
Na ten raz zawiedzione nadzieje odjęły mu właśnie to, co szkodzić mogło, pretensyonalność zbytnią. Wydawał się skromnym, było mu z tem do twarzy.
Nie było tajnem nikomu, że ta, którą nielitościwy Helmold nazwał Semiramidą, lubiła pięknych mężczyzn. Z tego zapewne powodu najniesprawiedliwiej w świecie, potwarz, która nikomu nie przebacza, przypisywała jej nawet kilka nieprawdopodobnych intryg. Mówiono, (czemu wierzyć nie należy), iż wszystkie matrymonialne nadzieje konkurentów porozbijały się o to, iż nie dosyć byli posłuszni, chcieli mieć własne przekonania i zdanie, a tego Semiramida nie znosiła.