Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/407

Ta strona została skorygowana.

Z sąsiednich dworów, jak naprzykład z Turowa, chociaż nie przybyli panowie, bo im nie wypadało chować prostego aptekarza, poprzyjeżdżali z ciekawości officyaliści.
Doktór Walter, jako narzeczony panny Idalii, był zmuszony towarzyszyć jej nieodstępnie, chciała przy tej okoliczności, zmuszoną będąc do odłożenia ślubu, przynajmniej wszystkich obecnych wziąć za świadków, iż... był jej narzeczonym. Kazała mu się prowadzić za trumną, podawać rękę, dawała mu trzymać szal, padała nieco umyślnie, aby ją podtrzymywał.
Dodajmy, że w żałobie była prześliczną.
Nazajutrz po smutnym obrzędzie, gdy Roger z przynoszonemi jeszcze rachunkami rady sobie dać nie mógł, panna Idalia potrzebując dystrakcyi i pociechy dla matki, posłała po doktora Waltera.
Chciała mniej więcej wiedzieć, ile przyzwoitość, prawo żałoby, zwyczaj, kazały na ślub po śmierci ojca wyczekiwać; obawiała się tak, aby jej stary się nie wymknął, iż gotowa była niektóre zwyczaje staroświeckie przeskoczyć, jako zgniłe przesądy.
— Ponieważ wesela nie będzie, bo to nie jest w modzie, cóż ma za związek żałoba ze ślubem? Mogłabym ślub wziąć i potem znowu wdziać żałobę, mówiła sobie po cichu.
Półgębkiem nawet powiedziała to matce, która załamując ręce zaprotestowała, błagając by tego nie czynić, gdyż powszechnie ślub taki uważano za najgorszą wróżbę. Idalia zamilkła, w parę godzin po wyszłem wezwaniu, przybył doktór Walter. Był bledszym jeszcze niż zwykle, poważnym, zamyślonym, jakimś strasznym i tajemniczym. Narzeczona pochlebiała sobie, iż nad nim wszechwładne ma panowanie, nie podobała się jej ta fizyognomia zdziczała i podeszła doń, aby go słonecznem wejrzeniem rozchmurzyć. Ale na ten raz doktór pozostał zamyślony i posępny.
Wyprowadziła go więc do przyległego salonu panna Idalia, dla swobodniejszej rozmowy.