Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/41

Ta strona została skorygowana.

na ostatek wybuchnął, bo nie mógł wytrzymać, żeby ojca nie zburczeć.
— Ale dajże już pokój, ojcze, daj pokój tym plotkom dziecinnym! Że też nie możecie się oduczyć tego parafiańskiego interesowania się lada dzieciństwem, tego wścibiania nosa w sprawy cudze. Co nas to może obchodzić!
Córka dodała:
Roger à raison, c’est d’une petitesse...
Ojciec ruszył ramionami, matka się cicho ujęła za niego.
— Dajcież bo ojcu pokój.
— Mama także na to choruje, zawołała żywo Idalia, i dla tego ojca broni, ale to jest w świecie najnieprzyzwoitszą rzeczą, taka ciekawość czcza, dziecinna, jak dobrze mówił Roger.
— Mówcież sobie o czem innem, ja milczę, basta! rzekł aptekarz.
Jakoż znowu podniósł głowę do góry z rezygnacyą człowieka, który nawykł do jarzma, noszonego codziennie, i z pogodną twarzą skierował się ku Piacenzy, którą widać było w oddaleniu.
Bliżej jeszsze nad gościńcem, rozległa się ogromna austerya, o której wspominaliśmy, otoczona palisadą swego podwórza, stajniami, oborami i ogrodem warzywnym. Na szosie mnóstwo wozów wieśniaczych stało przed nią, których właściciele zaszli się byli w gospodzie ochładzać. Konie z pospuszczanemi głowami gryzły rzucone im na podwórku siano. Tuż nad szosą była kuźnia, z której się kurzyło mimo niedzieli, powóz wyprzężony, złamany, oparty na drągu widać było z daleka, który znać naprawiano do dalszej podróży.
Wszystkie lornetki skierowały się nań prawie jednocześnie, i Roger, sędzia kompetentny w tym przedmiocie, zawyrokował, że takiego kocza w całej okolicy nie ma, że to jest ktoś z daleka, a nawet może z zagranicy, bo budowa powozu zdradza pochodzenie wiedeńskie, lub może nawet londyńskie.
Cała rodzina napatrzywszy się zdala wygodnemu