— Nie, dla jakiegoś chłystka, z najwyższą wzgardą odezwał się Klaudzyński. Wypadkiem narada doszła do uszów moich, wiem, że panna gdy światła zagasną w pałacu, ma się wykraść przez ogród do furtki, że tam konie pana Bogusława na nią czekać będą. Ale wszystkiemu zapobiedz jak najłatwiej, ludzie mogą być ukryci co konie pochwycą, parę strzałów się da na wiatr i panna zostanie złapaną na uczynku.
— Panna to nic, krzyknął du Val podnosząc pięść do góry, ale temu co z nią będzie, dam sto bizunów.
— Na miłość Boga! zarządźcież środki natychmiast, nie tracąc jednej chwili, poczęła gorączkowo hrabina, niech Luis lepiej nic nie wie, du Vala będzie dosyć, ludzi wziąć ze stajni, z folwarku. Pannę można złapać przed furtą.
— Ale nie, przerwał du Val, trzeba ją dopuścić do powozu, trzeba schwycić winowajcę.
— Oni mogą być zbrojni, zawołała hrabina łamiąc ręce.
Du Val się zmarszczył.
— Bądź co bądź! — rzekł, musimy mieć tego pana, chciał się bić! niechże będzie zbitym, ja od tego nieodstępuję.
— Nie, chwytając go za rękę, poczęła wystraszona pani.
Du Val się otrząsnął.
— Proszę mi całą tę sprawę zostawić, to moja rzecz, bądź pani spokojną, ja idę i naradzę się z panem Klaudzyńskim, a przedsięwezmę co należy.
Du Val był już wziął za rękę rządcę, który stał zawsze trwożny i milczący, gdy hrabina nogą tupnęła z gniewem.
— Ani kroku ztąd! ja jestem tu panią i zrobi się jak ja każę.
Du Val pomiarkował, iż łagodnym mu być wypada i znacznie złagodniał, ale ramionami zżymając.
— Nom d’un petit bonhomme! zawołał, zgrzytając zębami, jeśli pani chcesz to sama robić, rób, ale ja się w takim razie nie mięszam.
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/435
Ta strona została skorygowana.