Spojrzeli na siebie oczyma zaiskrzonemi; hrabina zwolniała z kolei.
— Ale przecież bezemnie...
— Przecież nie bez pani, odezwał się du Val, sprawa to jednak męzka i po męzku, nie po kobiecemu ją trzeba roztrzygnąć. Pannę złapać u furty niczego nie dowodzi, do niczego nie prowadzi, oprócz skandalu.
— A skandal zapobieży zamążpójściu.
Du Val ruszył ramionami śmiejąc się.
— Ma pieniądze, rzekł, co jej zaszkodzi skandal? Trzeba złapać winowajców i skórę im wygarbować, bez tego nic...
Klaudzyński tylko potniał, milczał i patrzał w ziemię.
— Jakeś się waćpan o tem dowiedział?
— Podsłuchałem wypadkiem.
— Kogo?
— Pokojówkę, która była wysłana dla umowy.
— Kiedy? badał du Val, widząc że się Klaudzyński mięsza coraz bardziej.
— A! panie, przerwał w końcu rządca, tu nie czas pytać, trzeba radzić, bo może być za późno.
Francuz się obrócił do hrabiny i ująwszy jej rękę, rzekł głosem prawie rozkazującym, choć złagodzonym znowu:
— Niech hrabina będzie zupełnie spokojną, wszystko się odbędzie cicho, ja ręczę, idę z Klaudzyńskim przedsięwziąć środki.
Wieczór był już dosyć późny, gdy przeprowadzeni do ostatnich drzwi, wysunęli się dwaj panowie z pałacu i szybkim krokiem pobiegli ku zabudowaniom folwarcznym niepostrzeżeni.
Tymczasem Iza spłakana, drżąca, nagle zażądała od siostry, aby ją wiadomemi sobie środkami i drogami zaprowadziła do ojca. Chciała go widzieć raz jeszcze, nie wiedząc czy więcej w życiu zobaczy. O godzinie tej zwykle, oprócz Emmy, nikt u starego biedaka nie bywał, można się było przesunąć niepostrzeżonym, a chłopaka, który czuwał drzemiąc, Emma
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/436
Ta strona została skorygowana.