coś szeptać, starzec w nią wlepił oczy szkliste, osłupiałe, ale nie zdawał się nic rozumieć.
Naówczas ukochana córka ujęła jedną rękę i położyła, patrząc nań, na głowie siostry. Stary się obejrzał na Emmę, potem na Izę, ale nie zrozumiał jeszcze; ręka jego drżała tylko, jakby się wyrwać chciała.
Martwe, smutne milczenie panowało długo, hrabia jadł, szukał po łóżku kruszynek, zbierał je chciwie, a widząc, że już nic nie ma, głowę spuścił na poduszki i oczy powoli przymknął. Próżno Emma ująwszy znów jego rękę, kładła ją na Izy głowie i chciała, aby za nią wyraz „błogosławię“ powtórzył, hrabia bełkotał niezrozumiale tylko jedno córki imię — Emma.
— To Iza... starsza.
— Iza? nie! rzekł hrabia, Iza! nie... potem znów głowa upadła na poduszki i oczy się zamknęły, a po chwili otwarły usta... starzec usnął.
Łzy puściły się z oczów biednej Izy, wstała chwiejąc się na nogach, pocałowała raz jeszcze zwieszoną ojca rękę.
— Chodźmy, rzekła, nie byłam warta cudu...
Emma zapłakała także, ale pocieszając jak mogła siostrę i podtrzymując ją, powiodła nazad do oficyny. W drodze nie spotkały nikogo, nikt nie postrzegł ich. Godzina była już późna, siostry rzuciły się sobie w objęcia i rozstać z bólu nie mogły. Jeszcze godzina może — a losy się rozstrzygną.
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/438
Ta strona została skorygowana.