Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/44

Ta strona została skorygowana.

ruinach i w tym kącie, odrzekł Helmold, dziwny przypadek, złamana oś na drodze.
— Moi rodzice, moja siostra! rzekł Roger prezentując.
Skalska dygnęła fatalnie i kompromitująco, ale Roger powiedział sobie, że tego baron nie spostrzegł.
Idalia była rozpromieniona, Bóg tylko wie jak jej język świerzbiał, żeby oczarować francuzczyzną, wymową, urokiem, biednego barona, oblężonego w Belwederze.
— Cóż pan baron tu robi? zapytał Roger, wpadając w humor doskonały, od czasu jakem go miał przyjemność widzieć w Warszawie u hrabiego, byłem pewny, że powrócił do Galicyi.
— Miałem wrócić! westchnął baron, mais, que voulez vous? on est si bien chez vous! Porobiłem znajomości, otrzymałem zaproszenia, i nie mogłem się oprzeć ponęcie i podróżuję po Królestwie, a teraz jadę, to jest, jechałem do Turowskich, to gdzieś tu w sąsiedztwie.
Rozmowa, której francuzczyzny powtarzać nie będziemy, ciągnęła się tak więcej po francuzku, niż po polsku, łamana, niezrozumiała, ale zawsze w najlepszym tonie.
A! mais c’est une bonne fortune pour nous, panie baronie, chwytając go za rękę rzekł Roger, moi rodzice, którzy mają tu dom w mieście, i na teraz w nim przebywają, przypadkowo, dodał ciszej, bardzo będą szczęśliwi, zabierając barona do siebie. Każemy powozowi tam do nas zajechać, a sami na herbatę pieszo pójdziemy. W imieniu rodziców je vous fais prisonnier.
— Prosiemy pana barona koniecznie, prosiemy, nie puścim, odezwał się stary Skalski.
— Nie puściemy, dodała jejmość.
Baron kłaniał się, ale szło mu o potwierdzenie zaprosin przez piękną pannę zapewne, i oczy zwrócił na Idalią, a ta mu się nader wdzięcznie uśmiechnęła. Po-