sposobem mógł się wymknąć winowajca; ale naostatek wyczerpało się wszystko, gniew po troszę, łajanie, tłómaczenia — i wysadzono płaczącą kobietę z powozu, która na nogach się ledwie ze strachu i wzruszenia utrzymać mogła, aby ją na pół na rękach niosąc, do pałacu odprowadzić. Du Val, na którego hrabina oczekiwała z niecierpliwością łatwą do wytłómaczenia, pośpieszył przodem, wydawszy rozkazy. Zaperzony, zmęczony, gniewny jeszcze, wpadł do hrabiny pokoju; czekała go już w progu.
— A co?
— Z głupiemi ludźmi nic rozumnego zrobić nie można.
— Cóż? uciekli? załamując ręce przerwała pani.
— Ona nie, ona jest, prowadzą ją tutaj, ale towarzysze jej, tchórze, łajdaki, porzuciwszy ją w powozie, drapnęli; ani jednego, nawet furmana... nikogo!!
Du Val ręce załamał z rozpaczą i po pokoju przechadzać się zaczął, pani milczała. Dotowała się już na spotkanie i rozmowę z hrabianką.
Na schodach słychać było chód ludzi i jakby ciche szlochanie; w przedpokoju ukazała się posiać zakwefiona, którą wepchnięto prawie do pokoju hrabiny, a ta natychmiast padła na najbliższy fotel.
— Proszę wody! zawołała.
Na głos ten hrabina piorunem pobiegła do fotelu; usłyszała bowiem dźwięk wcale niespodziany, po wzroście i po nim domyśliła się już rzeczywistości. Porwana kobieta nie była hrabianką Izą.
— To nie ona! krzyknęła, ręce łamiąc.
Du Val podbiegł. — Jak? co? któżby to mógł być!
Francuzka impetyczna, domyślając się, że ją oszukano, że się cóś stało, czego zrozumieć nie mogła, dopadła do fotelu i gwałtem broniącej się kobiecie zerwała z twarzy zasłonę.
Z za rąk, któremi oczy sobie zasłoniła kobieta, du Val i hrabina razem poznali w pochwyconej, nie-
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/441
Ta strona została skorygowana.