Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/445

Ta strona została skorygowana.



ROZDZIAŁ X.

Jakeśmy widzieli, ucieczka, dzięki przezorności pana Bogusława i obudzonej nieufności hrabianki Izy, zupełnie się była powiodła. Bogunio to osnuł ten plan, ażeby powozem wyprawić służącą, a drugą furtką wykraść hrabiankę. Tu oczekiwał na nią, sam za woźnicę służąc, z lekką bryczką, do której najlepszych swoich cztery konie dał zaprządz.
W chwili, gdy za ogrodem oczekiwano na powóz, Bogunio, Walek i hrabianka pędzili już piaszczystą drogą ku miasteczku. Mamert Klaudzyński ani się domyślał, że zdradę jego instynktem odgadnięto.
Poczciwa sługa hrabianki zgodziła się w jej miejscu odegrać rolę, którą chorobą z przestrachu opłacić miała, nie spodziewała się ona wcale tak burzliwej katastrofy, a w pierwszej chwili strzały, które usłyszała w około, o mało ją z trwogi o śmierć nie przyprawiły.
Tymczasem bryczka lekka i konie szalone, w mgnieniu oka, cwałem przewiozły hrabiankę i siedzącego obok niej narzeczonego do miasteczka. Luziński całował jej ręce. Iza milczała wzruszona, zamyślona, czując, że życie jej rozstrzygało się w tej chwili. Bogunio był doskonałym woźnicą i mimo nocy ciemnej, znając doskonale drogę, przewiózł narzeczonych bez wypadku wprost pod kościół. Oznajmiono kilku godzinami wprzódy księdzu wikaremu, który oczekiwał w zakrystyi. Gdy bryczka zatrzymała się u bramy kościelnej, Iza tak była złamana wzruszeniem, że ją prawie na rękach z bryczki znieść musiano. Bogunio