no silnie, odtrącając rękę Walka, bo się lękał pani Pauze, Bogunio pobiegł do drzwi i otworzył je, w progu stał du Val. Skłonili się sobie.
— Czem panu służyć mogę? zapytał Bogusław.
— Hrabianka Iza...
— Nie ma tu hrabianki Izy, odparł Turowski, przed godziną kuzynka moja wzięła ślub i zmieniła nazwisko, a wizyt nie przyjmuje.
Du Val stał wryty.
— Pan służył za drużbę? rzekł szydersko.
— Tak jest — do usług...
— Ślub — któż dawał ślub?
— Ksiądz — krótko odpowiedział Bogusław, w kościele.
Milcząco stali przeciwko sobie, jakby się wzajem rzucić mieli na siebie.
— Wszakże mógłbym przynajmniej zobaczyć hrabiankę i jej męża, pana barona?
— Nie — odpowiedział Bogusław, mówiłem panu, że nie przyjmują.
— Ale ja muszę z nią mówić! zawołał du Val, wpierając się we drzwi.
— Panie du Val, wstrzymując go silną ręką, rzekł Turowski, nie róbmy skandalu którego i tak z waszej łaski jest dosyć. Do czego się to przydało. Byłem z innemi świadkiem ślubu, przybyliście za późno, il faut faire bonne mine à mauvais jeu.
Mówiąc to Bogusław, choć rozgniewany, starał się głosowi swemu nadać jak największą łagodność. — To co byś pan mógł powiedzieć hrabiance i od niej usłyszeć, nie byłoby mu wcale przyjemnem, a do czego to pomoże?
— Tak, to prawda, odezwał się Francuz, ale by mi lżej na sercu było, gdybym...
— Gdybyś wykłócił się z kobietą? spytał Bogusław, Francuza!...
Du Val się zarumienił.
— Dajesz mi pan słowo honoru, że po ślubie?
— Słowo honoru, rzekł Turowski.
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/451
Ta strona została skorygowana.