Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/454

Ta strona została skorygowana.

ska rozległa się pod oknami. W mgnieniu oka gotowem było wszystko, poczciwy chłopiec rzucił sam do powozu resztę kolacyi, aby państwo młodzi z głodu nie pomarli w drodze, opatrzył schody unikając jakiego spotkania, podał rękę Izie i drżącą, rozpłakaną, znowu co najprędzej usadowił do powozu, a Walkowi gdy siedział, szepnął du ucha:
— Słuchaj — co było to było, ale na przyszłość pamiętaj, że ze mną mieć będziesz do czynienia, jeźli się Iza poskarży. Znasz mnie pamięta... Nic nie odpowiedział Luziński.
Na kozioł wsadził Bogunio swojego chłopaka, pocztylionowi dał rubla, zalecając pośpiech i uwagę, skłonił się jeszcze młodej parze i zawołał głośno: — W imię Boże! ruszaj! z kopyta.
Powóz potoczył się po bruku wśród opustoszałego miasteczka i turkot jego powoli ginął w oddaleniu, a Bogusław stał i dumał.
Nagle odwrócił się do du Vala.
— Bądź co bądź, smutek smutkiem, kłótnia kłótnią, a jeść trzeba i pić nie zawadzi, co u licha! jutro możemy się bić, ale dziś trzeba się posilić.
Francuz nie był od tego, poszli więc oba razem na górę.
Trzeba znać małe miasteczka, którym nowina każda jest zawsze tak upragnioną, by pojąć jak zaraz, elektrycznym prądem, mimo spóźnionej godziny, nowina z restauracyi pani Pauze wybuchła, rozbiegła się po wszystkich ulicach. Noszono ją od domu do domu umyślnemi posłańcami, pilniejsi plotkarze budzili sąsiadów, żydki stukając pantoflami po bruku latali z nią po naoddaleńszych zakątkach, przysyłano sprawdzać pod Różę. W cukierni Gorconiego wszyscy przytomni, pomnożeni gośćmi nigdy nie bywałemi tutaj, wypili kilkanaście szklanek ponczu, nim relacyą wypadku stanowczo zredagowali z rozmaitych materyałów dostrzeżonych częściowo przez chłopców, przez wysłańców, przez zachodzących przypadkowo. Nigdy od dawna, tak późno nie położyli się spać poczciwi mie-