z granicami? z babunią Florą? z gospodarstwem i tym podobnie?
— Dosyć dobrze, rzekł Roger.
— Cóż mówisz na moją oryginalną kuzynkę? hę? zapytał, wlepiając w niego wzrok Helmold.
— Ja dosyć lubię osoby oryginalne.
— No, to musisz być z niej zadowolony; jest bowiem bardzo dostatecznie osobliwą w swoim rodzaju. Mówiono mi, żeś też i pan jej się dosyć podobał.
Zaczął się śmiać szydersko.
— O tem nie wiem, odparł zmięszany Skalski, ale bardzo bym się z tego cieszył.
— Nie życzyłbym wszakże rachować na to wiele, odezwał się baron. Panna Flora znaną jest z dosyć zmiennych gustów. Posuwała przyjaźń swą dla młodych ludzi czasem nawet dosyć daleko, a wszakże kończyła zawsze tem, że im dała odprawę.
Roger nie wiedział co odpowiedzieć.
— Ja też nie pochlebiam sobie, wybąknął w końcu, abym łaski szczególne miał zaskarbić.
— O! dla czegóżby nie! ironicznie rzekł baron, na pańskiem miejscu próbowałbym szczęścia; baba ma dużo grosza i kto wie, czy nie choruje dotąd na matrymonialną manię?
To mówiąc spojrzał ironicznie na Skalskiego, który zniół ten wystrzał spokojnie. Roger miał mimo wad swych, tyle szlachetności w charakterze, iż wprost kłamać nie chciał, i wolał wyśliznąć się z przykrego położenia, któreby go do fałszu zmuszało.
Zmilczał więc. Baron wszakże wcale inne widać miał zamiary i pragnął go wybadać, tak, że rozmowa dalsza między nimi stawała się rodzajem wyścigów dosyć zajmujących. Helmold stanowczo nie wiedział nic, domyślał się wiele, niepowodzenie własne czyniło go zgryźliwym i kwaśnym.
— Co do mnie, zawołał baron, gdyby nie zbyt blizkie pokrewieństwo i gdybym miał szczęście podobać
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/464
Ta strona została skorygowana.