się pannie Florze, którego nie dostąpiłem, korzystałbym pewnie.
Skalski milczał jeszcze, ale milczenie stawało się coraz bardziej znaczącem.
— Przyznaj się, panie Rogerze, dodał baron, ożeniłbyś się z babunią Florą?
Postrzelony tak w pierś Skalski, zebrał się na odpowiedź; zrobił minę zimną, pogardliwą, nieco obrażoną i rzekł:
— Jesteśmy wszyscy, panie baranie, dziećmi naszego wieku, żenimy się nie dla serca, nie dla szczęścia, nie dla „chatki i jej miłości“‘ ale dla ambicyi i pieniędzy! nieprawdaż? Ja też nie sądzę się lepszym od drugich; małżeństwo mam za kontrakt i muszę się starać zawrzeć jak najkorzystniejszy, a więc... gdyby babunia Flora miała szczęśliwą fantazyę oddania mi swej ręki, za kogo byś mnie miał, żebym jej odmówił?
— Masz słuszność, rzekł baron, sous benefice d’inventaire.
— Nie rozumiem.
— A no! dowiedziałbyś się w swoim czasie; ale kochany panie Rogerze, gdyby przypadkiem coś podobnego stać się mogło, czy sądzicie, że familia babuni, do której ja, najniższy pański sługa, się liczę, zniosłaby stratę tej fortuny bez oporu?
Skalski ruszył ramionami.
— Ciekawym, jaki opór prawny stawić byście mogli? Czy babunia jest małoletnia?
— O! procesu byśmy nie robili, to pewna, lecz gdyby sześciu wnuków (pięciu, nie licząc mnie) oświadczyło się z wyzwaniem na rękę?
Skalski rozśmiawszy się, rzekł:
— Wyszedłbym jednemu tylko, reszcie by się bić odechciało. Strzelam jaskółki, a rąbię się wcale nie źle.
Baron widząc go niezmięszanym, począł się śmiać i podał mu rękę.
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/465
Ta strona została skorygowana.