ła go i łajała, odgrażając się na przyszłość przeciwko niewdzięcznikowi.
Nie mając przed kim wynurzać się z żalami, młoda pani bardzo często wyzywała Myliusa do pogadanki, ale rozmowa kończyła się tem zawsze, iż doktór jej powtarzał:
— Samaś pani tego chciała! samaś chciała! masz!
— Ale ja mu pokażę, iż przecie się tak zgnieść nie dam i wolę swoją mieć muszę.
— To zobaczymy! — mówił doktór.
— Nie wierzysz?
— Nie wiem.
— Przekonasz się.
Doktór odchodził milczący, a pani młoda warcząc, nazajutrz się to powtarzało.
Mimowolnie może Walek Luziński niegodnem swem postępowaniem, przyczynił się do niespodzianego rozstrzygnięcia losu pani Pauze, która w pierwszej chwili po doznanej zdradzie, ciężko zachorowała. Doktór Mylius, oprócz pigułek, kąpieli, nacierań, leków rozmaitych, poradził jej, aby w przytykającym do restauracyi pod Różą ogrodzie, rano odbywała hygieniczne przechadzki. Ogród ten długim pasem płotu przezroczystego, oddzielony był tylko od warzywnego sadu, należącego do cukierni pana J. B. Gorconiego. Zeszło się najdziwniej w świecie, iż właśnie w chwilach tych przechadzek wdowy, pan J. B. Gorconi znajdować się był zwykł z drugiej strony płotu, dla wyboru owoców i warzywa. Ale że między restauracyą a cukiernią była wojna Capuletich i Montecchich, z razu wdowa uciekała i Gorconi się marszczył. Przypadek jakiś skłonił do zamiany kilku słów, do zawieszenia broni, do powitań potem obojętnych, do rozmowy potocznej. Pan J. B. Gorconi oparty na płocie, nauczył się wesoło potem zabawiać panią Pauze, która przechadzki ranne dla zdrowia, zaczęła ponawiać wieczorem, aby prędzej siły odzyskać. Źli ludzie utrzy-
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/473
Ta strona została skorygowana.