mywali, że Gorconi w zapale opowiadania tak się raz uniósł, że płot przesadził, a później znalazł się na kawie w pokoju pani Pauze. Plotkom chcąc, położyć koniec, wezwano naostatek księdza wikarego i Julietta zaślubiła Romea, a restauracya pod Różą, została połączona i wcielona w cukiernię, tak, iż te dwie instytucye dobroczynne, na przyszłość miały stanowić jedną.
Oberkelner restauracyi, który znać innego się końca spodziewał, podał się do dymissyi i pojechał do Warszawy, gdzie z pomocą przyjaciół założył na małą skalę instytucyę, w rodzaju tej, jaką obsługiwał.
Napróżnobyście pytali nas o losy ubogiej chaty u grobli, starej kobiety, dziada i ich wnuczki? Któż wie co się z biednemi dzieje, kiedy oni na świat przychodzą i znikają z niego? Mówiono nam, że w chacie wkrótce potem okna były powyjmowane, drzwi zabite kołem i żywej duszy koło niej. Śmierć, czy nędza ją opustoszyła, nie wiemy.
W ciasnej uliczce, gdzie na trumnie siedzące śpiewało wesołe dziewczę, niedługo potem widziano kulawego chłopaka, strużącego deski i zastępującego jej miejsce.
Sąsiedzi, którzy twarzyczkę i głos Linki lubili, dopytywali się o nią chłopaka, ale kulas był gbur nieznośny, burczał, łajał, odpędzał i nikomu nic powiedzieć nie chciał.
Po kilku miesiącach, Linka się zjawiła znowu, ale obwiązana, blada, smutna, z oczkami zgasłemi, z ustami sinemi, kwiatkiem uwiędłym i nie umiała już śpiewać. A oczy miała czerwone i robiąc pończoszkę, ocierała je paluszkami często, zamyślona, posępna. Siostrzyczka próżno z niej słowa chciała dopytać, bo była jak nieprzytomna i zdało się, że jej myśl i dusza daleko gdzieś odleciały.
Z wiosną zakwitły na probostwie grzędy ulubieńców księdza prałata, tak troskliwie przez niego
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/474
Ta strona została skorygowana.