Baron śmiał się, bawił, opowiadał i znajdował z podziwieniem, że panna — co się niezmiernie rzadko trafia — umiała go słuchać, rozumiała alluzye najdelikatniejsze, była niemal Paryżanką, a idąc tak, łamał sobie głowę, kto to mógł być?
Z Rogerem spotkali się w Warszawie, jedli parę śniadań kawalerskich w dobrem wesołem towarzystwie, wiedział, że to był pan Skalski, domyślał się z wychowania, że mógł być człowiekiem majętnym, — ale stosunków jego rodziny, położenia nie znał wcale.
Z oblicza rodziców trudno się było czego domyśleć. Skalscy wyglądali tak, że mogli być miejskiemi obywatelami, lub... lub... czem kto chciał. Sama pani, dość pospolitej powierzchowności, wcale się nie odzywała.
Mieszkanie w miasteczku rodziło pewne wątpliwości w umyśle — ale tyle być może powodów do mieszkania czasowo na bruku!
W końcu nie mogąc z żadnych danych ująć słowa tej zagadki, baron powiedział sobie: — Co za jedni są, wszystko mi jedno, spędzę chwilę wesołą, a korona mi z głowy nie spadnie.
Przechadzka tak wesoła trwała dosyć długo, nakoniec u młynów dobrze zmierzchać zaczęło i stary pan Marcin obrachował, że przyjdą do apteki o szarym mroku — co zawsze było najbezpieczniejszem.
Odetchnął poczciwiec.
Sama pani mocno była skłopotana, niewypadało jej wyrwać się przodem, a co by była dała, żeby mogła uprzedzić służącego, aby przywdział liberyą, sługę aby się nie pokazywała, w kredensie kazać wydobyć wielką tacę z Frażetowskiemi ozdobami, imbryk srebrny, samowar bronzowy. Z kolei te przedmioty migały przed oczyma pani Skalskiej i ulatywały jedne za drugiemi, niepokój przesuwał je szybko, jakby leciały porwane wirem, męczyło ją to nieboraczkę. Tort, sucharki, filiżanki saskie, serwetki popielate, salaterka szklanna, cukiernica z Neptunem na wierzchu, kapki białe fotelów, płótno rozciągnięte w salonie, miotały się, wi-
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/49
Ta strona została skorygowana.